środa, 22 grudnia 2010

Kacze piersi na świąteczny obiad


No dobrze. Jeszcze jeden przepis, zanim dam nogę na drugą półkulę. To nie mój pomysł, tylko mojej córki. Podobno będę mieć stamtąd lepszą perspektywę. Może ma rację, więc lecę zobaczyć:))) Oczywiście wrócę, gdzieś koło Nowego Roku.
Ale zanim zamknę walizkę, dodam jeszcze ten przepis...








"Kacze piersi"

- kacze piersi
- sól, pieprz
- suszony majeranek
- główka czosnku
- oliwa z oliwek

Marynata:
do posiekanego drobno czosnku dodajemy majeranek, sól i pieprz z oliwą. Piersi czyścimy, solimy, pieprzymy. Wkładamy do marynaty. Stawiamy do lodówki, najlepiej na noc.
Kaczkę obsmażamy na oliwie i wstawiamy do piekarnika na 180st na 45 min. Do pieczenia wlewamy tez marynatę.
Wychodzi naprawdę smaczna kaczuszka:))).

Ach, te śledzie!


Mnie wmówiono w dzieciństwie, że świetnie piekę biszkopty. Podobny trick zastosowałam wobec mojej córki: kiedy miała 12 lat powiedziałam jej, że tylko jej śledzie będą wszystkim na Święta smakować. Od tego czasu moje dziecko bez entuzjazmu, ale za to co roku szykuje kolejne porcje śledzi. Wypróbowuje wiele przepisów, ale dwa są naprawdę sprawdzone.








"Śledź w borowikach"

- matyjasy w oleju
- 600g grzybów drobno posiekanych
- 1 marchewka pokrojona w drobną kostkę
- 2 średnie cebule w kosteczkę
- 1 ząbek czosnku wyciśnięty przez praskę

Na oleju obsmażamy cebulę, marchew i czosnek, można podlać białym winem. Dodajemy trochę majeranku, a na koniec posiekane grzyby. Ostrożnie sól i pieprz.
Bierzemy garnek, przykrywamy dno warstwą grzybów z patelni, na to kładziemy śledzie pokrojone na mniejsze kawałki. Przykrywamy pozostałą masą. Dusimy pomału tak, żeby śledzie się nie rozpadły.
Można podawać tak na gorąco jak i na zimno.

"Tarta śledziowa"
- matijasy
- 2 opakowania pumpernikla
-2 pęczki koperku
-2 świeże ogórki
- 3 cebule czerwone
-2 opakowania śmietany 22%
sól, pieprz

Namoczyć śledzie w mleku. Wszystko pokroić w kosteczkę, śledzie w trochę większą. Wymieszać, posolić, popieprzyć. Pumpernikiel pokroić w kwadraty, układać na nich śledzie, na nich koper, ogórek do dekoracji i cebulka. Można jeszcze posypać czerwonym pieprzem

wtorek, 21 grudnia 2010

Ciasteczka Soni


To już w tym tygodniu będą najważniejsze święta rodzinne. Pewnie dlatego przyjaciele podsyłają mi przepisy sprawdzone przy tej okazji w ich domach. Sonia, bardziej koleżanka mojej córki, pochodzi ze Słowacji. Podobno u nich na Boże Narodzenie pani domu musi upiec przynajmniej sześć rodzajów ciasteczek. Sonia przysłała mi przepis na jedne z nich. Dla ułatwienia podam go w dwóch językach ;)









"Ciasteczka świąteczne Soni"

ever get the chance :)

for 4 dozen CoOkIeS :D
225 g butter, melted
200 g white sugar
110 g packed brown sugar
1 egg
2 g grated orange zest
30 ml orange juice
310 g all-purpose flour
2 g baking soda
3 g salt
220 g chopped dried cranberries
60 g chopped pecans or walnuts

happy tuesday :)

Jak rozumiem, należy utrzeć w malakserze 225 g masła razem z 200g cukru białego, 110g cukru brązowego, 1 jajo, 2g skórki pomarańczowej, 30ml soku pomarańczowego, 310g mąki, 2g sody do pieczenia, szczyptę soli, 220g suszonej, pokrojonej żurawiny i 60 g posiekanych orzechów. Ciasto powinno poleżeć chwilę w lodówce, następnie je wałkujemy i wycinamy ulubione kształty.
Sonia zapomniała podać czas i temperaturę pieczenia, ale to przecież i tak najczęściej robi się na oko. Jeśli ktoś skusi się na zrobienie tych ciasteczek, czekam na wieści ;))).

poniedziałek, 20 grudnia 2010

Ciasto piaskowe czterowarstwowe



Ależ się słodko robi na blogu przed Świętami! Nie ma się co dziwić. Ciasta są mocnym elementem każdego stołu, a dobre przepisy na wagę złota. Po południu upiekłam na próbę ciasto, na które dostałam przepis od mojej przyjaciółki Ani. To na zdjęciu jest w wersji bezglutenowej, dla mojej córki. Też nieźle wyszło, przynajmniej na zdjęciu ;).









"Ciasto piaskowe czterowarstwowe"

- 25 dag masła
- 23 dag cukru
- opakowanie cukru waniliowego
- 12.5 dag mąki ziemniaczanej
- 12,5 dag mąki pszennej
- 4 jaja
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 5 dag mielonych migdałów
- 2 łyżki kakao
- łyżka intensywnie pachnącego likieru
- 3 dag startej czekolady
- 1 łyżka mleka
- 5 dag zmielonych orzechów laskowych
- cynamon
- łyżka koniaku lub brandy
- skórka pomarańczowa kandyzowana i starta z pomarańczy

Masło rozpuszczamy w garnuszku, czekamy aż ostygnie. Wlewamy do malaksera, dodajemy cukry, po jednym jajku, Następnie wsypujemy mąkę i wlewamy brandy.
Ciasto dzielimy na 4 porcje. Do pierwszej dodajemy migdały i likier. Do drugiej startą czekoladę, kakao i łyżkę mleka. Do trzeciej orzechy laskowe i cynamon, ew. też łyżkę brandy. Do czwartej - jeśli upieramy się mieć czwartą warstwę ;) - skórkę pomarańczową i pachnący likier, najlepiej pomarańczowy.
Blaszkę keksową smarujemy masłem, wysypujemy mąką. Nakładamy do niej kolejne warstwy. Pieczemy przez godzinę w piekarniku nagrzanym do 180st.

Uff, trochę jest przy tym roboty, choć nie aż tak dużo. Ponieważ wolę ciasta drożdżowe, piaskowym zajmuję się rzadko!

niedziela, 19 grudnia 2010

Konkurencyjne ciasteczka Oleksandry


Oleksandra nie była zachwycona widząc, że sama upiekłam sobotnie ciasteczka. Spróbowała, kiwnęła głową na znak aprobaty i oznajmiła, że ona ma przepis na lepsze. Pozostało nam pokornie usunąć się z kuchni i czekać na efekt jej pracy. Na szczęście efekt był znamienity i pozostało nam zjedzenie tego wszystkiego, a potem pewnie dieta ;).









"Konkurencyjne ciasteczka Oleksandry"

- 3 szklanki mąki krupczatki
- 250g masła
-2 łyżki gęstej śmietany
- 2 żółtka
- cukier waniliowy
- 1/2 szklanki cukru pudru

Do malaksera wrzucamy wszystkie składniki, poczynając od masła. Ucieramy nie za długo na gładką masę. Zawijamy ją w folię i chociaż na 2 godziny wkładamy do lodówki. Następnie ciasto wałkujemy, wycinamy ulubione kształty i układamy je na wysmarowanej tłuszczem blasze. / ja zazwyczaj kładę na blachę papier do pieczenia, bo nie znoszę ich mycia/. Pieczemy 15 min przy 200st C.

Oleksandra mówi, że takie ciasteczka zamknięte w blaszanym pudełku można przechowywać przez kilka tygodni.

piątek, 17 grudnia 2010

Ciasteczka bożonarodzeniowe Kamila


Kamil miał kilka miesięcy, kiedy wyjechaliśmy do San Francisco. Czasy w Polsce były jeszcze przaśne, a my na stypendium naukowym oszczędzaliśmy każdy grosz. Przed Bożym Narodzeniem znalazłam w sklepie foremki do wycinania świątecznych ciasteczek. A z tyłu był na nie przepis. Wszystko za 99centów. :) Przepis okazał się tak trafiony, że służy nam do dziś, a Kamil uważa, że nie ma na świecie lepszych ciasteczek.








"Ciasteczka bożonarodzeniowe Kamila"

- pół filiżanki masła
- 2 jaja
- 1 filiżanka cukru
- 1 łyżeczka zapachu waniliowego
- 3 i 2/3 filiżanki mąki
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 1/2 łyżeczki sody
- 1/2 łyżeczki soli
- małe opakowanie serka philadelfia

Miksujemy masło z cukrem. Dodać jaja i wanilię. Zmiksować. Dodać mąkę, proszek, sodę, sól i serek. Jszcze raz wymieszać, zrobić kulkę i schować do lodówki na 2 godz. Następnie rozwałkować, wycinać ciasteczka i piec je w piekarniku nagrzanym na 220 st przez 4-6 min. / ja piekę przy 190st przez ok. 9-10min/.

czwartek, 16 grudnia 2010

Kruszon czyli Bischof


Ha! kto jeszcze pija kruszony? A były całkiem popularne za mojego dzieciństwa. Chociaż największe triumfy święciły podobno w dwudziestoleciu międzywojennym. Podawane w szklanych i kryształowych wazach były ozdobą wielu stołów. Też zapomniałam o tym przysmaku na długie lata. Na szczęście obrazek w jakiejś książce odświeżył mi pamięć...








"Kruszon"

- butelka białego - najlepiej reńskiego - wina
- 2 pomarańcze
- 1 cytryna
-100g cukru
-goździki
- kawałek cynamonu

Owoce parzymy wrzątkiem i obieramy ze skórki. Kroimy na plasterki, wkładamy do wazy. Dodajemy goździki i cynamon. Cukier wsypujemy do niepełnej szklanki gorącej wody i mieszamy. Gorącym syropem zalać owoce i odstawić na jakiś czas. Następnie przecedzić i połączyć z winem, ochłodzić.

To bardzo orzeźwiający napój. Zamiast wina można użyć szampana, jeśli ktoś preferuje bąbelki ;).

środa, 15 grudnia 2010

Placki ziemniaczane na ratunek


Na świecie nie zawsze jest różowo. Żadne odkrycie. Ja też biorę ostry zakręt, więc o gotowaniu myślę mniej więcej na końcu:))). Ale jest Oleksandra... która zaniepokojona brakiem obiadu na stole, kiedy ze szkoły mają wrócić dzieci sprawdza zawartość lodówki i dzwoni do mnie. "To może placki zrobić?" - niby pyta, a ja już wiem, co po powrocie do domu znajdę na stole...









"Placki ziemniaczane Oleksandry"

- 1 kg ziemniaków
- 1 jajo
- ząbek czosnku drobno posiekany
- majeranek do smaku
- czubata łyżka mąki
- sól, pieprz

Ziemniaki obrać, umyć, zetrzeć na tarce. Odlać nadmiar wody. Dodać pozostałe składniki, wymieszać dokładnie. Smażyć na bardzo gorącym tłuszczu i nie szczędzić oleju, bo inaczej się przypalą i będzie skrobanie patelni. Ja tego nie znoszę ;).

wtorek, 14 grudnia 2010

Kotleciki mielone Oleksandry


Oleksandra dalej rządzi w kuchni. Poddałam się temu i nie narzekam. Gotuje prawie ;) tak dobrze jak ja, a ja mogę w tym czasie szukać prezentów na Święta. U Oleksandry nawet mielone kotleciki są warte grzechu... Doprawione czosnkiem i rozmarynem pachną na talerzu, co doceniają moje dzieci...









"Mielone kotleciki Oleksandry"

- pół kilo mielonej wieprzowiny
- 1 jajo
- suszony /lub świeży/ rozmaryn
- 2 ząbki czosnku drobno posiekane
- sól, pieprz

Mięso mieszamy w misce z jajkiem, czosnkiem, rozmarynem i przyprawami. Moczonymi w zimnej wodzie dłońmi - wówczas mięso nie przykleja się do ręki - formujemy nieduże kotleciki. Możemy je obtoczyć w mące lub nie, do wyboru. Smażymy je na patelni na rozgrzanym tłuszczu po 3-4 min z każdej strony. To zależy od ich wielkości.
I gotowe.

poniedziałek, 13 grudnia 2010

Nalewka rozmarynowa na zmarszczki


Nie sypiam dobrze. Wiadomo, że jak w domu coś idzie nie tak, to noce nie są fajne. A rankiem spojrzenie do lustra i ... panika! Cera niewypoczęta, wolne rodniki w natarciu, co to będzie? Nie wierzę w działanie drogich kremów - zbyt wielu znam dermatologów;). Za to wierzę w dawne receptury, a w tym w nalewkę rozmarynową.










"Nalewka rozmarynowa na zmarszczki"

- 1 łyżka rozmarynu
- 1 szklanka wódki - dla cery tłustej
- lub czerwonego wina - dla cery suchej i normalnej

Rozmaryn wsypujemy do szklanego naczynia i zalewamy alkoholem. Macerujemy przez 6 tygodni, często potrząsając naczyniem. Filtrujemy.
Dwa razy dziennie przecieramy skórę wacikiem z nalewką pamiętając, aby jej nie rozciągać. Efekty do zobaczenia w lustrze :)

niedziela, 12 grudnia 2010

Czekoladowe ciasto Temi



Temi jest mamą koleżanki mojej córki. Proste. Przyjechała do Warszawy kilka lat temu z Izraela. Byłam pierwszą Polką, którą poznała, więc zostałam jej koleżanką na lata:) Temi jest szybka, ruchliwa, kocha ludzi i dużo mówi. Jej przepis jest taki jak ona sama: szybki, zadziwiająco prosty i też w ciemnej oprawie:) Za pierwszym podejściem myślałam, że upiekłam zakalec. Ale moje mądre dzieci obejrzały ciasto i powiedziały: Co ty, po prostu masz przepis na brownie... :)))







"Czekoladowe ciasto Temi"

-1/2 filiżanki oleju
- 1 1/2 filiżanki cukru
- 2 jaja
- 1 filiżanka kakao
- 1 filiżanka mleka
- 2 filiżanki mąki
- 3 łyżeczki do herbaty proszku do pieczenia
- 3 łyżki stołowe likieru - opcjonalnie
- 1 filiżanka wrzącej /!!!/ wody

Wymieszać wszystkie składniki w mikserze. Przelać do wysmarowanej formy. Wstawić do nagrzanego do 180 st piekarnika na 25 min.

Kiedy ciasto jest gotowe i przestudzone, można je posmarować polewą:
150g ciemnej czekolady z 4 łyżkami stołowymi wody i 25 g masła. Można rozpuścić w kuchence mikrofalowej.

Proste, prawda?

piątek, 10 grudnia 2010

Piernik niedoszłej teściowej



On myślał, że będziemy parą, ja wiedziałam, że nie. Ale zostałam zaproszona do jego domu rodzinnego, krótko przed Bożym Narodzeniem. Poczęstowano mnie piernikiem: był rewelacyjny! Mama chłopaka, po krótkim namawianiu, dała mi przepis. Zaraz go wypróbowałam. Piernik wyszedł, ale też i dosłownie. Urósł tak, że wylał się z formy. Poza tym był wspaniały!








"Piernik niedoszłej teściowej"

- 1/2 kg mąki tortowej
-4 jaja
- 15dag cukru
- 30 dag miodu
- 15 dag masła
- 1 płaska łyżeczka sody
- 4 łyżeczki amoniaku
- 1 szklanka mleka
- przyprawa do piernika
- 2 łyżki kakao
- 2 łyżki kawy instant
- miseczka pokrojonych bakalii

Całe jaja utrzeć z cukrem, wsypać przyprawę.Sodę i amoniak rozprowadzić w szklance mleka i powoli wlewać do jajek. Wsypać mąkę i rozprowadzić jak na babkę.
Miód, masło, kawę i kakao rozgrzać w garnuszku na jednolitą masę i trochę przestudzone wymieszać z masą.
Wsypać bakalie. Wymieszać.
Pieczemy na blasze wysmarowanej i wysypanej. Piec najpierw przez pół godziny w piekarniku nagrzanym do 100st C, a potem jeszcze pół na 180-190 stopni.

I gotowe!

Staromodny Murzynek


Kiedy byłam baaardzo młoda, zbierałam przepisy w specjalnym zeszyciku. Wygrzebałam go z dna szuflady i odnazłam przepis na "Murzynka". Pochodzi jeszcze z czasów kiedy nam mówiono, że margaryna jest zdrowsza od masła. Ale za to przepis jest prosty i nie pamiętam, żeby się nie udał.











"Murzynek"

Do gotowania;
-1 kostka masła /margaryny/
- 2 szklanki cukru
- pół szklanki wody
-2 duże łyżki kakao
- 2 łyżki kawy instant

Roztopić w garnku masło, dodać inne składniki, rozpuścić na jednolitą masę. Gotowac 15 min mieszając. Odlać pół szklanki jako lukier do posmarowania na końcu.
Do ugotowanej i przestudzonej masy wsypać 2 szklanki mąki i 4 żółtka, 2 łyżeczki proszku do pieczenia, zapach. Białka ubić i dodać na końcu.
Piec ok.45min na 180 st.C.
Po ostudzeniu można polukrować.

czwartek, 9 grudnia 2010

Ukraińskie ruskie pierogi


Przyjechała Oleksandra. Kocham jej wizyty w naszym domu. Nie tylko za pomocną obecność, ale także za niespożytą aktywność w mojej kuchni. Oleksandra uwielbia gotować i ma niezliczone pomysły nie tylko na obiadki, ale i ciepłe kolacje. Co grozi poszerzeniem talii, oczywiście;) Ale konsekwencjami zajmę się potem...









"Ukraińskie ruskie pierogi"

Ciasto:
- 400g mąki
- 1 jajo
- woda, sól

Nadzienie:
- jajko
- 800g ugotowanych ziemniaków
- 200g białego sera
- 1 duża cebula
- 1 lyżka masła
- sól, pieprz
- ew. trochę gałki muszkatołowej

Na maśle przesmażamy posiekaną cebulę. Ziemniaki i ser ucieramy z jajkiem, dodajemy cebulę, przyprawy i starannie mieszamy.
Na stolnicę wysypujemy mąkę, we wgłębienie wlewamy jajo, stopione masło, wody ile potrzeba i szybko wyrabiamy. Odkładamy na ok. pół godziny. Potem wałkujemy, wycinamy szklanką kółka i nakładamy farsz. Brzegi starannie zlepiamy, żeby się nie rozpadły.
W dużym garnku gotujemy wodę. Wrzucamy pierogi na wrzątek i czekamy, aż wypłyną. Poczekać jeszcze chwilkę, wyjąć łyżką cedzakową i podawać z masełkiem :)

środa, 8 grudnia 2010

Nalewka herbaciana z rumem na rozgrzewkę


Fe, pogoda nas nie rozpieszcza. Temperatury zbliżyły się do zera i mamy to, co zawsze. Pełno wirusów fruwających w powietrzu. I jeszcze przemiłych znajomych, którzy na dzień dobry informują, że strasznie ich łamie w kościach, a potem nas całują ;)))
Wtedy warto sięgnąć po naleweczkę herbacianą z rumem, bo właściwości ma obiecujące.








"Herbaciana z rumem"

- 5 dag liści czarnej herbaty
- pól szklanki soku malinowego
- sok z jednej cytryny
- 2 szklanki wody
- 30dag cukru
- 0,5l jasnego rumu

Herbatę zalać wrzącą wodą i parzyć pod przykryciem około kwadransa. Przecedzić, połączyć z cukrem, sokiem malinowym i cytrynowym. Dolać rum, przecedzić przez bibułę filtracyjną lub chusteczkę do nosa, czystą ;). Rozlać do butelek i zakorkować. Nie trzeba czekać długo - wystarczą trzy miesiące.

wtorek, 7 grudnia 2010

Kurczak po indyjsku czyli Jeera Chicken


Proste i pachnące danie. Nauczyłam się go od szefowej hotelu chyba "Grand Delhi", jak polecialam 5 lat temu do Indii. Można było mieć różne fascynujące zajęcia, a ja oczywiście wylądowałam w kuchni ;). Ale nie żałuję, bo danie zyskało w moim domu popularność i jak mam mało czasu, to chętnie je popełniam...









"Jerra Chicken"
- 1 kurczak /albo 1 kg kawałków/
- 2 łyżki oliwy
- 1 łyżka nasion kminku rzymskiego
- 1 łyżka kminku w proszku
- 1 łyżka kolendry w proszku
- sól 1 filiżanka wody

Przybranie:
-2 cebulki cienko pokrojone
-2 łyżki posiekanej kolendry
- 1 łyżeczka posiekanej ostrej zielonej papryczki /tego unikam ;)

Rozgrzać olej na patelni, wrzucić ziarna kminku i podgrzewac przez 1 min. Dodać kawałki kurczaka, kminek w proszku, kolendrę w proszku, sól i dobrze wymieszać. Dodać wodę, przykryć i dusić na średnim ogniu, aż kurczak będzie gotowy.
W tym czasie pokroić cebulę i podsmażyć na oleju, dodać kolendrę, chili, wymieszać i zdjąć z ognia. Nie przykrywać.
Kiedy kurczak będzie gotowy, przykryć go przygotowaną cebulką i podawać. Pycha!

poniedziałek, 6 grudnia 2010

A na śniadanie - omlet!


Ciekawe, że omlety odeszły w zapomnienie. A przecież są naprawdę smaczne, zdrowe, a do tego polecane w różnych dietach, jak u Montignaca. Zawierają sporo białka i można się nimi solidnie najeść. Ilekroć się odchudzam - a to się zdarza:) - zjadam taki omlet na śniadanie i trzyma mnie przez kilka godzin! Oczywiście, jeśli jest z dwóch jajek ;) Ale żeby omlet był naprawdę smaczny, trzeba zachować kilka reguł...









"Omlet podstawowy"

- jajko
- łyżka kremówki albo tłustego mleka albo wody

Ubijamy jajko widelcem, ale krótko. Inaczej omlet będzie twardy. Dodajemy płyn i szczyptę soli do smaku.
Rozgrzewamy patelnię z grubym dnem. Nakładamy masło i zaraz jak się rozpuści, wlewamy jajeczną masę. Podsmażamy krótko, podnosząc brzegi omletu tak, żeby świeża jajeczna masa spływała pod spód.
Przesuwamy na talerz i natychmiast podajemy.
Oczywiście można użyć różnych dodatków, jak ser, warzywa czy szyneczka. Albo dżemu.

sobota, 4 grudnia 2010

Czekoladowe ciasto "z duszą"


Przyznaję, że nigdy nie byłam fanką wyrobów z czekoladą. Do czasu, aż natknęłam się na czekoladowe ciasto z duszą. W oryginale "Moeleux au chocolat". Ten zapach, konsystencja... I ta czekolada, rozpływająca się po talerzyku, jak nadusić w odpowiednim miejscu... No, to mnie przekonało! Zwłaszcza teraz, w zimowe popołudnia :))) Do małej kawy...









"Czekoladowe ciasto z duszą"
-100g czekolady
- 90g masła
- 30g mąki
- 3 jaja
- 150g cukru


W miseczce na parze rozpuszczamy czekoladę z masłem. Żółtka ubijamy z 125g cukru, dodajemy mąkę. Czekoladę wlewamy do kogla-mogla i mieszamy.
Ubijamy białka z 25g cukru. Mieszamy delikatnie z masą czekoladowo- jajeczną.
Formę - są specjalne do tego ciasta, ale pewnie uda się i w innej rynience - smarujemy roztopionym masłem, wysypujemy mąką, której nadmiar strząsamy. Wlewamy masę, wkladając do niej na końcu kawałki czekolady.
Pieczemy przy 200st C ok. 30-40 min.

Czas na makowiec?



Grudzień. Grzechem by było nie zająć się tym, co stawiamy na świątecznym stole. Kocham mak w każdej postaci. Makiełki, makowce, pyzy z makiem. Doprawiony miodem i bakaliami - pycha! Ten przepis na makowiec dostałam od pewnego kucharza, którego imienia zapomniałam. A żałuję, bo jestem mu za niego do dzisiaj wdzięczna. Przepis sprawdzony, niezbyt skomplikowany, a efekt zawsze zadowalający.







"Makowiec"

- 1/2kg mąki
- 5dag drożdży
- 1 szklanka mleka
- 2 żółtka
- 2 jajka
-12 dag cukru
- 10 dag miękkiego masła
- starta skórka z cytryny
- szczypta soli

Na masę makową:

-30dag maku
- 20dag cukru
- 2 białka
-5dag masła
- aromay migdałowy
- 2 sztuki smażonej skórki z pomarańczy

Zaczyn: drożdże rozetrzeć z łyżką cukru i szklanką podgrzanego mleka. Dodać 2 łyżki mąki i zostawić do wyrośnięcia.
Dodać zaczyn do przesianej mąki wraz z 2 żółtkami i 2 jajami oraz 10dag masła. Dorzucić skórkę z cytryny, sól, wymieszać. Zostawić do wyrośnięcia.

W międzyczasie 30dag maku zalewamy wrzątkiem tak, aby mak pływał. Stawiamy go na wolnym ogniu i gotujemy ok. 1/2godz./Tak, to ta nudna część./ Przecedzamy i dwukrotnie mielimy. Dodajemy podsmażoną skórkę z pomarańczy, aromat migdałowy, 20 dag cukru i 5 dag masła. Mieszamy. Ubijamy białka i dodajemy do maku, znowu mieszamy.
Ciasto dzielimy na trzy części, każdą podsypujemy mąką, wałkujemy i układamy na niej mak. Zawijamy w rulon, na chwilę zostawiamy.
Piekarnik nagrzewamy do 165st C. Rolady smarujemy żółtkiem i pieczemy ok. 45min. Ale pachnie!

piątek, 3 grudnia 2010

A może kawa po kozacku?


Chyba na wspominki mi się zebrało, ale kawa po kozacku zapadła mi w pamięci na całe życie:). A to za sprawą tego, że pamiętam ją z wczesnej młodości, kiedy nie było jeszcze tyle wymyślnych rzeczy do kupienia. Zaprosiliśmy znajomych do domu na popołudnie i znalazłam na nią przepis. Wypróbowałam - i cóż. Można tylko powiedzieć: to była impreza! ;)










"Kawa po kozacku"
- 1l czarnej kawy
- pół butelki czerwonego wina
- 4 łyżeczki cukru
- 200 ml wódki czystej
- cynamon
- ew. goździki

Parzymy litr czarnej kawy. Podgrzewamy ją razem z czerwonym winem, nie gotując. Wsypujemy cukier, cynamon i goździki. Do 4 filiżanek nalewamy po 50 ml wódki, uzupełniamy przyprawioną kawą i podajemy. Pysznie pachnie, rozgrzewa i poprawia humor!

czwartek, 2 grudnia 2010

Babka ucierana


Właściwie to głupio polecać przepis na coś, za czym się nie przepada. Nie lubię ciast proszkowych, czyli pieczonych z proszkiem do pieczenia. Ale mój syn Kamil jest fanem tego typu ciast, więc mam kilka w repertuarze. Najprostszym jest babka ucierana, bo praktycznie wcale nie wymaga zachodu. Wrzuca się wszystko do miksera i już ;)








"Babka ucierana"

- 300g mąki pszennej
- 100g mąki kartoflanej
- 150g masła
- 200g cukru pudru
- 4 jaja
- 3 łyżki śmietany
- 1 cytryna
- zapach migdałowy
- 10g proszku do pieczenia

Ucieramy masło z żółtkami na gładką masę. Dodajemy cukier puder, sok wyciśnięty z cytryny, zapach migdałowy, śmietanę. Mąki przesiewamy, łączymy z proszkiem, dodajemy do masy. Osobno ubijamy białka na sztywno i delikatnie mieszamy z masą.
Przekładamy do wysmarowanej i wysypanej formy, pieczemy ok. 50 min na 180 st C.

Proste. Ale ja wolę drożdżowe ;)))

wtorek, 30 listopada 2010

Podobno damska: Nalewka gruszkowo-pomarańczowa





Wszystko próbujemy dzielić na damskie i męskie. Także nalewki. Czy słusznie? Nie wiem. Mój mąż lubi kminkówkę, a krzywi się na owocowe. Ja wręcz przeciwnie. Dlatego kiedy znalazłam przepis na "damską" nalewkę gruszkowo-pomarańczową, zaraz się wzięłam do roboty. Co z niej wyjdzie, jeszcze nie wiadomo;). Ale zapowiada się interesująco....







"Nalewka gruszkowo-pomarańczowa"

- o.5 kg soczystych gruszek
- 0,5 kg dokładnie obranych z białej skórki pomarańczy
- 0.5 kg cukru
- 0,5 l wódki 45%

Gruszki obrać, pokroić w plasterki, wrzucić do słoja przesypując cukrem. Szczelnie zakryć, postawić w słonecznym miejscu, ciepłym, codziennie potrząsając naczyniem. Po upływie tygodnia dodać plasterki pomarańczy. Zalać alkoholem, szczelnie zamknąć. Postawić w chłodnym i ciemnym miejscu na miesiąc, potrząsając słojem od czasu do czasu.
Przefiltrować do butelek przez bibułkę filtracyjną. / mnie świetnie służy stara chusteczka do nosa. Uprana! ;)/

No, a teraz jeszcze tylko pół roku i na Wielkanoc nalewka jak znalazł :)))

poniedziałek, 29 listopada 2010

Choucroute czyli bigos po alzacku;)


Pojechaliśmy samochodem do Francji. Cudowne wakacje. Zatrzymywaliśmy się w niewielkich miasteczkach, próbując miejscowych specjałów. Właśnie byliśmy w Alzacji. Mój mąż bardzo pilnował południowych posiłków, bo wiadomo. Francuzi jedzą właśnie w południe, a potem to do wieczora można tylko pomarzyć o jakimś fajniejszym posiłku. Znaleźliśmy przyjemną restaurację. Przestudiowałam kartę uważnie, zaś mój małżonek zlekceważył ten wysiłek Poczekał na kelnerkę i zamówił specjał tamtego regionu. No, coś charakterystycznego dla tamtejszej kuchni. Kelnerka skinęła głową i po jakimś czasie postawiła przed nim... talerz z bigosem! Przynajmniej tak mi się wtedy zdawało. Uśmiałam się do łez. Potem się dowiedziałam, że była to alzacka specjalność: choucroute!





"Choucroute z rybą"

- 1 kg kiszonej kapusty
- plastry zimnego boczku
- białe wino
- pieprz, jałowiec, sól
- liść laurowy
- cebula
- ziemniak
- łosoś
- sandacz/inna tłusta ryba/

Pokrojoną w paski cebulę podsmażamy na oliwie z masłem. Dodajemy skórkę boczku. Wrzucamy kapustę i wlewamy wino tak, żeby kapusta się kisiła, a nie gotowała. Dodać liść laurowy, zmielony kminek, jałowiec, zmielony pieprz. Przykryć pokrywką na ok. 50 min, żeby kapusta zmiękła.
Łososia nakłuć i nadziać kawałkami liścia laurowego, owinąć plastrami boczku, obsmażyć na patelni.
Na 10 min.przed końcem duszenia wetrzeć do garnka surowego ziemniaka, a na wierzchu położyć obsmażonego łososia i plasterki surowego, posolonego sandacza. Podawać w głębokim talerzu.
Zamiast ryb możemy użyć podsmażonego bażanta/ew. inne ptaszysko/ i plastry wędliny. Będzie wersja mięsna.

Niby proste sphagetti


Nie ma nic prostszego niż makaron z sosem bolognese, prawda? A figa! Niełatwo zrobić sos tak, żeby miał ten specyficzny smak, który sprawia, że jedlibyśmy go jeszcze, jeszcze i jeszcze...;) Ja przynajmniej tak mam: dam się pokroić za porządną porcję. Niestety! ;)
Na lekcji gotowania u Pascala, który wtedy jeszcze itd.... dostałam przepis, który ma w sobie "to coś".











"Sphagetti z sosem bolognese"

- ok. 75 dag mięsa mielonego
- 3 cebule posiekane
- 2 łodygi selera naciowego
- 1/2 pora
- 2,3 ząbki czosnku
- 1 starta marchew
- 800g pomidorów pelatti
- 4 świeże pomidory /opcjonalnie/
- tymianek
- rozmaryn
-bazylia
- koncentrat pomidorowy
- sól, pieprz

Mięso dobrze podsmażamy na oliwie. Dodajemy cebulę z czosnkiem, seler w plasterkach, por w plastereczkach, marchewkę. Podduszamy. Wrzucamy pomidory z puszki i te świeże, bez skórki i pokrojone w kostkę. Solimy, pieprzymy. Siekamy zioła i dodajemy razem z koncentratem pomidorowym. Na wydaniu posypujemy parmezanem.

Trochę jest zachodu z przygotowaniem tego sosu, ale przynajmniej nie jest to skomplikowane. A jak nam trochę zostanie, to do słoiczka i do zamrażarki. Przyda się na kolejne śnieżne popołudnie:)).

niedziela, 28 listopada 2010

Sernik lekki bardzo


Ha, mam wrażenie, że przez ostatnie lata nie szuka się przepisów na smaczne ciasta, tylko na takie, po których nie przytyjemy. A przepis, który pozwoli się pysznie najeść i nie pozwoli przytyć, jest na wagę złota. Myślę, że mój sernik spełnia te wymagania, bo króluje na stołach moich wszystkich przyjaciółek. Prawie bez tłuszczu, troszkę kaszy manny... :)))










"Sernik lekki bardzo"

- 1kg zmielonego trzykrotnie sera
- 5 jaj
- 5 czubatych łyżek kaszy manny
- 1 łyżka miękkiego masła
- niepełna szklanka cukru
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- ew. zapach waniliowy
- ew. przepłukane rodzynki

Oddzielić żółtka od białek. Żółtka utrzeć z cukrem na białą masę, dodawać po łyżce ser, potem kaszę mannę i masło. Wsypać proszek do pieczenia. Osobno ubić białka na sztywno, połączyć z masą.
Przelać do wysmarowanej i wysypanej formy. Wstawić do piekarnika nagrzanego na 180 st C na ok. 45 min. Po upieczeniu nie wyjmować od razu, zostawić przy uchylonych drzwiczkach, to nie opadnie:)).

I gotowe! Pyszny na ciepło i smaczny na zimno.

sobota, 27 listopada 2010

Ciasteczka szwajcarskie Kurta


Kocham proste przepisy. To, że nie są skomplikowane nie obniża ich wartości smakowych. A dla kogo szykuje się łatwe przepisy? Dla dzieci! Dlatego pobiegłam ochoczo na kurs pieczenia ciastek przygotowany dla dzieci przez Kurta Schellera. Od tego czasu mój najmłodszy z przyjemnością pomaga mi przygotowywać ciasteczka szwajcarskie, zwane niekiedy "szachownicą".








"Ciasteczka szwajcarskie zwane szachownicą"

Biała część:
- 175 g miękkiego masła
- 80 g cukru
- 1/2 op. cukru waniliowego
- 1 łyżka mleka
- 250 g mąki
- szczypta soli

Dobrze ukręcić masło, dodać resztę składników. Powstałą masę utoczyć w rulon, zawinąć w folię i do lodówki, co najmniej na godzinę.

Czarna część:
- 175g masła
- 3 łyżki kawy rozpuszczalnej /ja daję dwie/
- 1 łyżka kakao
- 1 łyżka mleka
- 80 g cukru
-1/2 op. cukru waniliowego
- 250g mąki
- szczypta soli

Postąpić jak przy białej części i do lodówki.

Wyjąć obie części, przekroić wzdłuż na pół, albo na ćwiartki. Połączyć między sobą białkiem. Odkrajać z powstałych wałków plasterki, układać na blasze wyłożonej papierem i wstawiać do piekarnika na 180st C. Czas zależy od grubości plastrów. U mnie trwa to 10-12 min.

Ciasteczka rozpływają się w ustach przy popołudniowej herbacie :)

piątek, 26 listopada 2010

Aromatyczna nalewka na chłodne wieczory


Czas. Czas to dziwne słowo obejmujące przestrzeń i nicość. Nie istnieje, przecieka między palcami, ale jest potrzebny. Także do produkcji nalewek. Cenię je sobie za to, że domowa nalewka to nie jest coś, za co wystarczy zapłacić. A dziś nauczyliśmy się przede wszystkim kupować. Nalewka zrobiona w domu potrzebuje przede wszystkim inwestycji czasu, za to rezultat nie da się z niczym porównać. Np. nalewkę aromatyczną możemy wyprodukować o każdej porze roku. A przyda się zawsze na chłodniejsze wieczory.








"Nalewka aromatyczna"

- 0,5 l spirytusu
- 0,25 l brandy lub koniaku
- 1 szklanka cukru, najlepiej brązowego
- 2 szklanki wody czystej bardzo
- 5 goździków
- 5 ziaren kardamonu
- 1 laska wanilii przekrojonej wzdłuż na pół
- kawałek kory cynamonowej

W dwóch szklankach wody zagotować cukier, goździki, cynamon, kardamon i wanilię. Przestudzić. Przelać do dużego naczynia szklanego i połączyć z alkoholami. Zamknąć szczelnie, a po miesiącu przecedzić i odstawić w bezpieczne miejsce na pół roku. Potem już można próbować ;)))

czwartek, 25 listopada 2010

Ratatouille nie tylko dla szczurków ;)


I mam za oknem to, o czym starałam się nie pamiętać przez kilka miesięcy. Białą pierzynkę, która się pewnie zmieni w brudne błotko. Szczęśliwie warzywne stragany nadal przyciągają bogactwem jesiennych warzyw, w których zamknięte są letnie obietnice i zdrowe witaminki. Z tych, które wyrosły w ciut cieplejszym niż nasz klimacie, można przyrządzić pyszniutkie ratatouille.








"Ratatouille pełen witaminek"

- bakłażan
- cukinia
- czerwona papryka
- cebula
- ząbek czosnku
- zioła prowansalskie
-sól, pieprz
- ew. 1/2 filiżanki białego wina

Wszystkie warzywa kroimy w kostkę. Smażymy na oleju dodając w odpowiedzniej kolejności: bakłażan, cebula, cukienia, papryka, pomidor, czosnek, zioła. Chodzi o to, żeby warzywa utrzymały odpowiedni poziom twardości. Podlać białym winem, dosmaczyć solą i pieprzem. Odcedzić lub nie. Pytanie, czy ma to być elegancki dodatek do mięsa czy może warzywa z pysznym sosem do ryżu. Wybór zależy od okazji i humoru.;)

Mój środkowy syn jest fanem tego dania, chociaż składa się ono z warzyw. To chyba świadczy o tym, że musi być smaczne :)))

środa, 24 listopada 2010

Szybkie polędwiczki w ziołach


Czasami nie ma tego oddechu, który chcielibyśmy poświęcić na dostojne warzenie posiłków. Zakupy niezrobione, rachunki niepopłacone, a goście w drodze... A chciałoby się, żeby zjedli smacznie, pogwarzyli nad ciepłym talerzem i wyszli zadowoleni. Sprawdzonym przepisem na szybkie i udane danie są polędwiczki w ziołach.








"Polędwiczki w ziołach"

- polędwiczki cielęce lub jagnięce /wiperzowe też wyjdą, choć nie tak delikatnie/ - wg potrzeby
- zioła, które lubimy, np. prowansalskie
- olej
- ząbek czosnku

Polędwiczki myjemy, obtaczamy w wybranych ziołach, odstawiamy. Naczynie do zapiekania smarujemy przekrojonym ząbkiem czosnku, smarujemy oliwą. Układamy polędwiczki. Pieczemy 20-25 min w piekarniku nagrzanym na 170 -180 st.C. Najlepiej przykryte z góry folią aluminiową, żeby nie wyschły, a były soczyste.

A jak nie zjemy ich od razu, to na zimno służą znakomicie jako wędlina do pieczywa:)

wtorek, 23 listopada 2010

Rybka w zieleni pływająca



I znowu zainspirowałam się kuchnią Renaty. W końcu znamy się od wczesnej młodości i niejedno razem zjadłyśmy. A szczupak pływający w zieleni zawsze zyskiwał wysoką aprobatę:)










"Szczupak w szpinaku"

4 filety z sandacza bez skóry
30 dkg liści szpinaku
sól
pieprz
garść orzechów nerkowca
garść rodzynek sułtańskich
2 łyżki oliwy
12 dkg sera gorgonzola(może być inny ser z niebieską pleśnią np.roquefort)
200 ml śmietanki 18%
1 łyżeczka gałki muszkatołowej

Filety umyć,osuszyć i natrzeć solą i pieprzem. Szpinak
blanszujemy, odcedzamy i studzimy.
Rodzynki razem z orzechami wkładamy do gorącej wody na 15 min.(staną się
bardziej słodkie i miękkie).Sandacza smażymy po 5 min z każdej
strony. Przekładamy rybę na talerz i na tej samej patelni topimy ser. Gdy
się rozpuści, wlewamy śmietanę. Wsypujemy gałkę,wrzucamy szpinak, rodzynki
i orzechy.Zmniejszamy ogień i podgrzewamy, cały czas mieszając, do chwili
aż sos stanie się gęsty i kremowy. Na koniec z powrotem wkładamy rybę.
Ja zrobiłam odwrotnie, tzn.szpinak wyłożyłam na rybę.

poniedziałek, 22 listopada 2010

Mięso pieczone w mojej marynacie


Pisanie kulinarnego bloga wciąga, to oczywiste. Zaczynam dyskutować ze znajomymi, co lubią na swoich talerzach najbardziej ;). Kiedy wczoraj narzekałam, że ciągle muszę mieć specjalne przepisy, Renata powiedziała, że nie rozumie, dlaczego. Np. wielu jej znajomych tęskni do dawnych, sprawdzonych sposobów gotowania. A nie wie, jak upiec zwykłe mięso. Ucieszyłam się bardzo, bo parę lat temu wymyśliłam sobie marynatę, po której każdy kawałek wieprzowiny nabiera pysznego smaku.







"Mięso pieczone w mojej marynacie"

- ładny kawałek wieprzowiny /szynka, najlepiej karkówka/
- olej 0,5 szklanki
-sos sojowy 2-3 łyżki
- ketchup pikantny /na oko ;)/
- 4 łyżki miodu
- 0,5-1 szklanka białego wina /ew. można zrezygnować/
- majeranek lun inne ulubione ziele
- pieprz świeżo zmielony

Wszystkie składniki marynaty wymieszać razem. Mięso zanurzyć w niej dokładnie z każdej strony i wstawić do lodówki najlepiej na noc. Jeśli marynata jest z alkoholem można zostawić na dłużej.
Mięso wyjąć z marynaty, obsmażyć w brytfance na oleju z każdej strony i wstawić do piekarnika. Długość czasu pieczenia zależy od wielkości kawałka mięsa. Lepiej piec dłużej na niższej temperaturze, np. 170-180st niż na 200-220, bo wtedy mięso jest miękkie i soczyste. W trakcie pieczenia podlać pozostałą marynatą i ew. wodą, ale raczej będzie się piekło w znakomitym, wytworzonym przez siebie brunatnym sosoie.

niedziela, 21 listopada 2010

Sałatka z mojito na wspomnienie lepszych czasów


Mam szczęście do przyjaciół, którzy wiedzą co smaczne i potrafią gotować. Wczoraj byłam na spóźnionych imieninach u Renaty, która nie tylko świetnie gotuje, ale też pięknie podaje do stołu. Znowu przygotowała pychotki, po których i tak się skusiłam na deser, czyli sałatkę owocową z mojito.










"Sałatka owocowa z mochito"

-1 mały słodki ananas
-1 owoc mango
- porcja arbuza

Owoce, im lepszej jakości tym smaczniejsze, obieramy ze skórek i dzielimy na drobne cząstki. Mieszamy w misce i dajemy im odpocząć.

"Mojito"

-lód
- jasny rum
- listki mięty
- 1-2 łyżek świeżego soku z limonek
- soda/tzw. softdrink, np. tonic/
- 1-1/5 łyżek cukru
-plasterek limonki - tu można pominąć


Włożyć lód do shekera, dodać rum, miętę, sok limonkowy i cukier. Wymieszać, dolać sody.
Zalać owoce mojito i podawać. Smakują słodko - ochładzająco i są przepyszne!

sobota, 20 listopada 2010

Banalny biszkopt z banalną galaretką


Biszkopt z galaretką był ciastem mojego dzieciństwa. Pojawiał się przy wszystkich rodzinnych okazjach na stole, kusząc odmiennymi koloramy galaretek. Tak u jednej, jak i u drugiej Babci. Może jego prostota i lekkość złamana intrygującą konsystencją przykrycia sprawia, że też i moje dzieci nie odmawiają kawałkowi tego przysmaku. Zwłaszcza, jeśli pod galaretką chowają się zalane owoce.







"Biszkopt z galaretką"


Na małą okrągłą blachę:
- 5 jaj
- 3/4 szklanki mąki pszennej
- 2/3 mąki ziemniaczanej
- niepełna szklanka cukru
- łyżeczka proszku do pieczenia
- masło do wysmarowania formy
- zapach migdałowy
- opakowanie lub dwa galaretki

/Można użyć tylko mąki pszennej, ale przy zmieszaniu tych dwóch ciasto ma fajniejszą konsystencję./


Najwięcej pracy jest z przygotowaniem produktów, samo ubijanie to pestka:).
Mąki wsypujemy do miski i mieszamy razem z proszkiem do pieczenia.
Jaja rozbijamy. Białka wrzucamy do garnka, w którym będziemy je ubijać, żółtka np. do filiżanki. Formę smarujemy masłem i wysypujemy mąką bądź bułką.
Białka ubijamy na najwyższych obrotach. Jak zaczną gęstnieć dodajemy naprzemiennie żółtka i cukier. Na końcu kilka kropli zapachu. Kiedy masa jest gęsta i puszysta mieszamy ją łyżką, bardzo delikatnie z mąką. Wlewamy do formy i wstawiamy do nagrzanego na 180 st C piekarnika. U mnie było gotowe po 25 min, trzeba sprawdzić patyczkiem.

Galaretkę gotujemy wg przepisu i studzimy.

Kiedy ciasto wystygnie, można je nasączyć. Moja Ciocia Isia szykowała przeważnie kilka łyżek mocnej herbaty, wciskała kilka kropli soku cytrynowego, słodziła i rozlewała łyżeczką po powierzchni ciasta. Jak miała lepszy humor, to po prostu kropiła wszystko koniakiem lub brandy ;).

Kiedy galaretka zaczyna ęstnieć - a trzeba złapać ten moment - wylewamy ją na biszkopt i grzecznie czekamy, aż proces jej krzepnięcia się zakończy. No i gotowe!

piątek, 19 listopada 2010

Babka ziemiaczana na ocieplenie atmosfery


Jestem fanką placków ziemniaczanych. Od dzieciństwa mogłam je jeść przy każdej okazji. Ze śmietaną, jak uczyła mama urodzona na Kresach, albo z cukrem, jak miał zwyczaj mój Tato Wielkopolanin. Tylko trudno ciągle namawiać rodzinę do jedzenia placków, zwłaszcza jeśli jej entuzjazm jest nieco mniejszy od mojego. Szczęśliwie moja babcia spod Wilna znała kilka znamienitych zamienników, które smakują podobnie, a jednak nie są tym samym. Jednym z nich jest babka ziemniaczana.








"Babka ziemniaczana"

- 1 kg ziemniaków /dla 3-4 osób/
- 20 dag wędzonego boczku
- duża cebula
- 2-3 jajka
- łyżka mąki pszennej
- sól, pieprz

Ziemniaki obieramy i trzemy tak jak na placki. Boczek i cebulę kroimy w drobną kostkę, przesmażamy na patelni razem tak, żeby boczek smakowicie się wytopił. Mieszamy to z masą ziemniaczaną, wbijamy jaja, wsypujemy mąkę i jeszcze raz mieszamy. Solimy, pieprzymy do smaku. Soli wychodzi mniej więcej płaska łyżeczka, lepiej próbować :)
Wlewamy masę do naczynia do zapiekania dobrze wysmarowanego masłem i wstawiamy do piekarnika nagrzanego na 180-190 stopni C na ok. 45 min.
Można podawać ze śmietaną, białym twarożkiem, przesmażonymi pieczarkami - jak to lubi. Albo po prostu samą. Smakuje pysznie, a kiedy się piecze ciepły aromat zalewa dom i wszyscy pytają, co tam szykuję.

środa, 17 listopada 2010

Banany w mleczku kokosowym z sezamem


Coś moje smuteczki trzymają się dzielnie. Przejrzałam swój zeszyt z przepisami w poszukiwaniu silniejszego środka niż mus czekoladowy. No i znalazłam! Bardzo prosty przepis na bardzo smaczny deser. Który do tego daje naprawdę energetycznego kopa. Paskal nam kiedyś powiedział, że działa niezawodnie. Kiedyś po zjedzeniu tych bananów wysprzątałam mieszkanie i jeszcze mi było mało ;) Spróbujcie sami!








"Banany w mleczku kokosowym z sezamem"

- 4 filiżanki mleczka kokosowego, a najlepiej śmietanki kokosowej
- 1 filiżanka cukru
- 1/4 łyżeczki soli
- 3 banany
- ziarno sezamowe

Do garnuszka wlać śmietankę / mleczko/ kokosową. Dodać cukier. Banany pokroić na kawałki i wrzucić do rondelka. Po 2-3 min gotowania zdjąć z ognia, wyłożyć na talerzyki. Posypać prażonym ziarnym sezamowym.

Ja nie posypałam, bo dzieci nie lubią sezamu. Ale i tak było smaczne:) Teraz czekam na efekty...

Mus czekoladowy na jesienne smuteczki


No i skrzydełka opadają! Za oknem mży, koty przylepiają noski do szyby obserwując spadające krople. Zamiast energii czuję ogarniające zasmucenie... Chandra... A na nią najlepiej pomoże mus czekoladowy! Już rozpuszczona na gorącej parze czekolada z cynamonem sprawia, że świat staje się weselszy :)









"Mus czekoladowy"

- 200g gorzkiej czekolady najlepiej powyżej 70%
- 1/2 filiżanki mocnej kawy
- 5 żółtek + 150g cukru
- 200ml śmietanki kremowej
- 5 białek + 90g cukru
-szczypta soli
- cynamon do smaku


Czekoladę połamać na kawałki , włożyć do miseczki i rozpuścić nad garnkiem z gotującą się wodą. Dolać do niej kawę, wsypać cynamonu. Żółtka ubić z cukrem. Białka ubić z cukrem. Ubić śmietankę.
Żółtka wlewamy do czekolady, mieszamy łyżką. Dodać ubite białka i śmietanę. Dalej mieszamy delikatnie tylko łyżką, nie mikserem! Przelać do miseczek i wstawić do lodówki na 1-3 godzin.
Pychotka!

wtorek, 16 listopada 2010

Nalewka waniliowa na jesienne słoty


To była jedna z pierwszych nalewek, jakie zrobiłam wiosną. Przepis książkowy obiecywał, że będzie przepyszna i królowała wśród innych nalewek. Próbowałam ją co jakiś czas, krzywiąc się niemiłosiernie. To była sierota, a nie królowa! Ale w weekend przyszli goście... Wyjęłam butelkę z nalewką, bo tak ładnie się komponowała z innymi naczyniami. Spróbowaliśmy - i już temat do rozmowy był na cały wieczór. Bo to jest królowa nalewek!







"Likier waniliowy"

- 3 g wanilii
- cukier
- spirytus
- pól roku ;)))

Wanilię pokroić na centymetrowe kawałki, a najlepiej przeciąć jeszcze na pół. Zalać je w słoiku pól szklanki spirytusu i trzymać w ciepłym miejscu przez tydzień. Kilogram cukru rozpuścić w 3/4 l wody i postawić na małym ogniu. Kiedy zacznie się gotować, bardzo powoli i stale mieszając wlać 1 l spirytusu, żeby się sam klarował. Zdjąć z ognia, dodać spirytus, w którym się moczyła wanilia. Wymieszać. Po przestygnięciu przelać przez szmatkę bądź bibułę filtracyjną do butelek. Dobrze zamknąć i zostawić nietknięte przez pół roku.

Warto poczekac!

poniedziałek, 15 listopada 2010

Polędwica wieprzowa z ogórkiem - troszkę chińska


Mój Środkowy powinien się urodzić w Azji. Nie uznaje chleba, za to zapycha się ryżem i twierdzi, że to jest to. Mogę tylko opuścić bezradnie ręce patrząc, jak sam gotuje kolejne porcje. Bo porządki po tej prostej czynności wg niego to łatwizna, ale ja się nieźle napracuję usuwając resztki klejącej cieczy spod palnika. Jeśli do ryżu zrobię coś a la chińskiego - pełnia szczęścia! Np. wieprzowinę z zielonym ogórkiem.






"Wieprzowina z zielonym ogórkiem"


-1/2 kg polędwicy wieprzowej
- 2 ząbki czosnku
- 2 cebulki
- 1 ogórek zielony
- kawałek imbiru
- 3 łyżki oleju
- 3 łyżki sosu rybnego /sklepy azjatyckie bądź supermarkety?
- 3 łyżki sosu ostrygowego
- 1 łyżka cukru
- 2 ubite jaja /niekoniecznie/

Polędwicę pokroić w cienkie plasterki, czosnek posiekać. Ogórek wypestkować i pokroić w półplasterki. Cebulę obrać i pokroić w półtalarki, imbir posiekać.
Podsmażamy czosnek na oliwie, dodajemy mięso. Dokładamy ogórek, cebulę i imbir. Na drugiej patelni rozpuścić masło i zamieszać dwa jaja. Dodać je do mięsa, posolić, popieprzyć.

Podawać oczywiście z białym ryżem!

sobota, 13 listopada 2010

Piernik Oli


Kiedy wróciłam z podróży, czekała mnie super - niespodzianka. Po domu snuł się cudowny zapach cynamonu zmieszanego z pieczonymi jabłkami. Ola upiekła na mój przyjazd piernik... Mówi, że nazywa się "amerykański". A że wracałam z Londynu, nic dziwnego, że ucieszyło mnie naprawdę smaczne ciasto ;)








Piernik Oli
-1.5 szklanki cukru
- 3 jaja
- szklanka oleju
- 3 szklanki mąki pszennej
- 1 łyżka cynamonu
- 1 łyżka kakao
- 1 łyżeczka sody
- 1/2 kg jabłek pokrojonych w kosteczkę
- 100g posiekanych orzechów
- 100g rodzynek

Jaja ubić razem z cukrem. Pomału wlewać olej, dalej ubijając.
W misce zmieszać suche składniki i wymieszać je delikatnie z ubitymi jajami. Wsypać jabłka, orzechy i rodzynki.
Wlać do podłużnej formy wyłożonej papierem do pieczenia i wstawić do piekarnika nagrzanego do 180st C. na godzinę.

Pachnie przepięknie!

Babka drożdżowa codzienna - moja ulubiona


Nie wiem dlaczego przepis na tę babkę zrobił wśród moich znajomych taką karierę, ale naprawdę zrobił. I to międzypokoleniową. Znajomy Profesor twierdzi, że tak smakowało ciasto Jego babci. A inni, że tak powinna smakować babka. A przepis na nią jest bardzo prosty. Tylko mój Najmłodszy twierdzi, że to ciasto smakuje tylko z małej foremki. Z dużej jest okropne:))) No to odlewam dla niego troszkę do mniejszej. Zawsze działa.







"Babka drożdżowa codzienna"

- 1 kg mąki pszennej
- 8 żółtek
- 9 łyżek cukru
- 1/2l mleka
- 3/4 kostki masła
- kostka drożdży /10dag/
- ew. kieliszeczek spirytusu lub innego alkoholu

Do ciepłego mleka wkruszyć drożdże. Posypać łyżeczką cukru. Wsypać mąkę do miski. /Albo malaksera z mieszadłami, też wyjdzie./ Wbić żółtka, dodać cukier, po chwili dodać mleko z drożdżami. Wyrabiać tak, żeby jak najwięcej powietrza dostało się do środka. Wlać alkohol i ew. jakiś zapach, np. waniliowy. Na końcu dołożyć rozpuszczone masło, a kto lubi - garść rodzynek. Odstawić pod przykryciem do wyrośnięcia w ciepłym miejscu. /Moja kuchnia jest wystarczająco ciepła i po 45 min ciasto czeka na przełożenie do formy./ Kiedy ciasto podwoi objętość przełożyć je do nasmarowanej i wysypanej formy. Z tej ilości wychodzą dwie foremki babkowe. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 140-150 stopni. Piec w tej temperaturze przez ok. 15 min, a potem podnieść ją do 190 st i czekac jeszcze ok. 20-25 min, aż ciasto się zezłoci. Najlepiej sprawdzić patyczkiem, czy jest już suche. Dużo zależy od wielkości formy, w której je pieczemy.

Pyszna i do porannej kawy i do popołudniowej herbatki:).

poniedziałek, 8 listopada 2010

A na piątek - rybka w sosie młynarza!




Ten przepis jest jednym z pierwszych, które przećwiczyłam pod okiem Pascala, który jeszcze wtedy nie był TYM Pascalem. Jest prosty i smaczny, dlatego chętnie się nim posiłkuję, kiedy jestem "w biegu", jak dziś:) Oryginalnie dopasowany jest do okonia, ale ja tak samo traktuję dorsza i przypuszczam, że każda biała ryba będzie wdzięczna za takie potraktowanie...





Ryba w sosie "meunier"

- filety z ryby
- cytryna
- pęczek posiekanej zielonej pietruszki
- masło - 1/4 do 1/3 kostki

Filety z ryby obsmażyć na patelni - można jeszcze dopiec w piekarniku, żeby nabrały chrupkości.
Na patelni rozpuścić masło. Na gorące! wcisnąć sok z całej cytryny, wsypać zieloną pietruszkę. Posolić i zestawić z ognia.
Na talerzu układamy rybę, polewamy sosem i gotowe!



Nostalgiczny kurczak po meksykańsku


Babcia Helena mieszkała nad morzem. Oznaczało to, że co roku moje wakacje też przebiegały nad morzem. Pewnie, że nie narzekałam. Moim jedynym związanym z tym zmartwieniem było to, że po każdych wakacjach domowa waga jęczała z rozpaczy na mój widok. Ja też jęczałam i przechodziłam na cudowne diety, które wówczas - o dziwo - działały:). Nic dziwnego, kuchnia babci była obfitująca w radosne niespodzianki od samego rana, a że były to pyszne niespodzianki:)))?
Jeden pokój babcia podnajmowała letnikom. Pewnego lata zjechała do niego aktorka Maja z koleżanką. Niestety, byłam za młoda, żeby zapamiętać jej nazwisko, a żałuję! Wiem, że wyjechała potem do Ameryki... Pani Maja kochała gotować. Razem z moją Babcią i ciocią Halą urządzały codzienne uczty kulinarne. Stół skrzypiał zastawiony przysmakami, mimo że były to jeszcze czasy, kiedy trudno było zdobyć różne produkty. Wiele potraw z tego czasu weszło na stałe do repertuaru mojej rpodziny. Wiodącą jednak stał się kurczak po meksykańsku.



"Kurczak po meksykańsku"


- kurczak w kawałkach, wg potrzeb
- sok z 1-2 cytryn
- czosnek -2-3 ząbki
- koperek
- olej do smażenia
- sól, pieprz

Kawałki kurczaka układamy w naczyniu, zalewamy wyciśniętym sokiem cytrynowym, posypujemy posiekanym czosnkiem i wstawiamy do lodówki na kilka godzin, a najlepiej na noc.
Na patelni rozgrzewamy olej, smażymy kurczaka z obu stron, układamy na nim gałązki koperku, solimy i pieprzymy. Podlewamy odrobiną wody /albo białego wina/ i dusimy pod przykryciem dobre 20 min.

Kurczak jest przyjemnie ostry w smaku, choć nie wiem, czy w Meksyku znają taką potrawę. Bo np. Grecy nigdy nie słyszeli o rybie po grecku...

Kulebiak z kapustą na wspominanie pól ogołoconych...





Taaak. Mogę się odchudzać, ograniczać cukry, mąki i co tam jeszcze. A jak poczuję zapach ciasta drożdżowego... to i tak wiem, że się złamię. Nawet nie próbuję podejmować ze sobą dyskusji. I wcale to nie musi być słodkie ciasto. Może być nafaszerowane choćby kapustą. Obojętnie: słodką czy kwaśną. I tak cudnie pachnie!





"Drożdżowy kulebiak faszerowany kapustą".

- pól kilo mąki
- pól opakowania drożdży / niecałe 5dag albo paczka suchych/
- szklanka mleka
- 3 żółtka
- 1/3 kostki masła lub margaryny

Farsz:
-główka białej kapusty, poszatkowanej w małe kawałki
- 3 jaja pokrojone na twardo w małą kostkę
- sól, pieprz
-ew. posiekany koperek

Kapustę wrzucamy do garnka na rozgrzany olej, krótko przesmażamy i dolewamy tyle wody, żeby się dusiła. Solimy i pieprzymy do smaku. Kiedy przestygnie, dodajemy jaja oraz ew.koperek/ja lubię, dzieci nie:)/

Ciasto:
Do miksera z mieszadłami /albo do miski, można i ręką/ wsypujemy mąkę, dodajemy jaja i wlewamy ciepłe mleko z rozpuszczonymi w nim drożdżami z łyżką cukru. Mieszamy najpierw na szybkich, potem na wolniejszych obrotach. Pod koniec wlewamy roztopione masło. Jeśli jest za mało mąki - dosypać. Ciasto musi być lekkie i sprężyste, ale musi się potem dać uformować w rękach bądź rozwałkować. Zostawiamy do wyrośnięcia.
Kiedy wyrośnie, najlepiej rozwałkować na stolnicy na prostokąt i włożyć delikatnie do podłużnej foremki tak, żeby zwisało po bokach. /Ja nie znoszę sprzątać stolnicy, więc rozciągam ciasto w rękach. Ale trzeba uważać, żeby się nie przerwało./ Napełniamy foremkę farszem z kapusty i przykrywamy od góry zwisającym ciastem. Smarujemy roztrzepanym jajkiem albo skondensowanym mlekiem. Wstawiamy do nagrzanego piekarnika na 180 st.C i pieczemy. U mnie było gotowe po 40 min.
I zjedzone po 2 godzinach!

Kotleciki cielęce w rozmarynie



Nie jestem wegetarianką, ale kupując cielęcinę mam tzw. moralne rozterki. W końcu jestem mamą i świadomość, że kupując mięso młodych zwierzątek daję zezwolenie na ich zabijanie przeważnie mnie powstrzymuje od tego kroku. Jednak tym razem było późno, mięso w sklepie wyglądało na przebrane i tylko ta nieszczęsna cielęcina wyglądała apetycznie. A w domu czekały na mnie moje własne, głodne cielątka. No i złamałam się! Efektem było naprawdę smaczne danie, ale skrupuły pozostały...:)





"Kotleciki cielęce w rozmarynie"

- kilka kotlecików cielęcych, np. z "górki cielęcej"
- olej
- czosnek
- rozmaryn posiekany
- sól i pieprz


To naprawdę proste danie w wykonaniu. W miseczce mieszamy sól, pieprz, posiekany czosnek i rozmaryn. Obtaczamy w tym kotlety i zostawiamy na chwilę. Na patelni rozgrzewamy olej. Wkładamy kotlety i smażymy po 4-5 min. z każdej strony. Uwaga: można je przewracać tylko raz!

No i już.

Białe kiełbaski pieczone w piwie z miodem.


Nie wiem, dlaczego biała kiełbasa nie cieszy się u nas w domu popularnością. Dzieci się krzywią, bo niesmaczna /?/, mąż się krzywi, że niezdrowa. Ale jest jeden sposób, który kończy wszelkie dąsy i pacyfikuje krzywe miny. To wtedy, kiedy z piekarnika wydobywa się aromat kiełbaski pieczonej w miodzie i piwie.









"Białe kiełbaski pieczone w piwie pod kołderką z porów"
- biała kiełbasa
- mała puszka piwa
- miód
- garść rodzynek
- 1 por
- ząbek czosnk
- rozmaryn bądź tymianek
-sól, pieprz

Surową białą kiełbasę nakłuwamy wykałaczką i układamy ją w naczyniu do zapiekania wysmarowanym porządnie masłem. Nalewamy piwo do 1/3 wysokości kiełbasy. Posypujemy rodzynkami i polewamy miodem, wg uznania. Na patelni przesmażamy na oleju pora pokrojonego w plasterki wraz z posiekanym czosnkiem. Posypujemy go tymiankiem bądź rozmarynem, solimy, pieprzymy.
Kiełbasę przykrywamy kołderką z pora i wstawiamy ją do piekarnika nagrzanego do 150 st.C na 15 min, potem podnosimy temperaturę do 180 st i czekamy jeszcze ok. 20 min.
Warto!

niedziela, 7 listopada 2010

Pyzy drożdżowe Cioci Marylki


Byłam straszliwym niejadkiem. Może dlatego, że ciągle próbowano mnie nakarmić. Ale były trzy potrawy, które jadłam bez szemrania. Jedną z nich były pyzy cioci Marylki. Były dla mnie wielką atrakcją i potrafiłam wcisnąć ich 5 do żołądka, który jeszcze wtedy nie był taki rozciągnięty jak dziś... Przez lata przygotowanie tych pyz stanowiło dla mnie tajemnicę. Pewnie dlatego, że nie radziłam sobie z ciastem drożdżowym. A do tego wydawało mi się, że potrzeba na nie mnóstwo czasu. Dopiero potem zrozumiałam, że czasem szybciej można zarobić pyzy, niż obrać ziemniaki.


"Pyzy drożdżowe Cioci Marylki"

-1 kg mąki
- 1/2 l mleka, ciepłego
- opakowanie drżdży /10dag/
- 3 jaja
- łyżka cukru
- łyżeczka soli

A teraz zacytuje ciocię Marylkę:
- Co ty opowiadasz, Ewuniu. To takie proste. Zobacz, wsypuję mąkę do miski, po wierzchu sypię drożdże, a na nie trochę cukru. Wlewamy ciepłe mleko i wbijamy całe jaja. Masz firlejkę? /kopystka :)/ Musimy wymieszać produkty i tak energicznie podbić ciasto firlejką, żeby weszło dużo powietrza. Wiesz, pyzy będą puszyste. Postawiłaś w garnku wodę? Musi cały czas wrzeć. A teraz zobacz: kończę wyrabiać ciasto ręką, niech sobie teraz podrośnie, to naprawdę zajmuje chwilkę. Masz taką przykrywkę na patelnię, żeby tłuszcz nie pryskał? Tak? To świetnie. Gdybyś nie miała, musiałybyśmy tak jak kiedyś obwiązać garnek gazą albo ścierką. O, patrz, ciasto urosło. Urywaj małe kawałki i turlaj w ręku małe kuleczki. Zanim skończymy je robić, pierwsze wyrosną na tyle, że będą gotowe do parowania. O, widzisz? Możemy je kłaść na parze. Zmieściło się akurat pięć. Teraz musimy je przykryć drugim pasującym garnkiem albo jakąś miską. Te pierwsze musimy parować 8 min. Kolejnym starczy już mniej czasu, sama zobaczysz.

I rzeczywiście, uwinęłyśmy się szybciutko z całą robotą. Mnie się wydawało, że ciasto rośnie Cioci w rękach. Potem już wielokrotnie robiłam pyzy samodzielnie, bo żadne z moich dzieci nie potrafi się oprzeć ich urokowi. Cudownie smakują jako dodatek do mięs pieczonych z sosem. najlepiej do zwykłej pieczeni wołowej, z której wycieka taki brunatny sosik :) A do tego duszona czerwona kapustka... Taki niedzielny obiad wielkopolski:)))

sobota, 6 listopada 2010

Ciasteczka waniliowe Kornela ulubione





Na hasło: pieczemy ciasteczka! generalnie następuje ożywienie w rodzinie. Mąż się cieszy, bo będzie mógł marudzić, że znowu naprodukowałam niezdrowe rzeczy, ale w kąciku zje wszystko. Dzieci się cieszą, bo będzie zabawa z foremkami. Ja się cieszę, bo oni się cieszą. Euforia trwa do zapełnienia ciasteczkami pierwszej blachy. Potem mąż znika... gdzieś... dzieci znikają pod komputerem... A ja zostaję... z tymi foremkami. Na szczęście moje dwa koty są wiernymi towarzyszami i do ostatniej blaszki grzeją się w cieple piekarnika i waniliowego zapachu...

"Ciasteczka waniliowe ulubione Kornela"

- 25 dag mąki
-buteleczka zapachu waniliowego - ta większa
- 150 ml kremówki
- 18dag masła
- 7.5 dag cukru
- mleko skondensowane do smarowania

Do miksera z mieszadłami wrzucić masło i cukier. Ucierając dodać śmietankę, mąkę i zapach. Wyrzucić na folie, zawinąć i włożyć na godzinkę do lodówki. Wyjąć, wałkować na podsypanej mąką stolnicy i wycinać wzory. Te ulubione:) Posmarować mlekiem przy pomocy pędzelka. Piec ok. 9-12 min przy 180 st.C. Muszą być lekko złociste.

Mój niejadek, Kornel, potrafi zjeść niezłą ilość tych ciasteczek. Na zapłakaną, jesienną pogodę - idealne!

piątek, 5 listopada 2010

Zupa z dynii jak natura stworzyła.


Sposobów gotowania zupy dyniowej jest tyle, ile gospodyń domowych . Tak myślę. Sposobów podania też kilka. Dla mnie najzabawniejszy i jednocześnie elegancki jest ten, który poznałam biegając na kursy do Kurta Schellera. Patrzył na nas, zebrane kobietki, pobłażliwie, słuchając naszych opnii, jak serwować taką zupę. Poczym poszedł po średniej wielkości dynię i pokazał swoją metodę.






"Zupa z dynii jak natura stworzyła"

- dynia
- śmietanka czyli kremówka
- gałka muszkatołowa
- sól, pieprz
- ew. białe wino

Odkrajamy z dynii "czapeczkę" i czyścimy z pestek i sznurków. Wlewamy do niej śmietankę do 3/4 wysokości, dodajemy gałkę, sól, pieprz. Przykrywamy "czapeczką" i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180st. C. Czekamy, aż dynia będzie lekko miękka. Co jakiś czas wysuwamy dynię i podkrawamy w środku rozmiękły miąższ uważając, żeby nie przedziurawić skórki!
/Na początku można dodać też białe wino, żeby zupa nie była taka kaloryczna. Chyba, że robimy ją specjalnie dla gości. ;)/
Na końcu miksujemy zawartość dynii, wstawiając do niej końcówkę miksera i podajemy w całości na stół. Pięknie wygląda, jak jeszcze posmarujemy ją nieco tłuszczem dla połysku i posypiemy czerwonym pieprzem.

A poza tym jest pyszna. Zresztą ja zjem wszystko, co ma w sobie gałkę muszkatołową. Jak udało mi się być chwilkę w Indiach to mi tam powiedziano, że to jedyny kraj, w którym rośnie gałka. Ale przyznaję, że nie sprawdziłam tej informacji, więc dzielę się ną tylko tak ciekawostkowo...

czwartek, 4 listopada 2010

Łatwy piernik Kuzynki Hanki


Fe, za oknem od rana widzę to, co zapowiadali od miesiąca. Mżawkę niesioną wiatrem. Zmobilizowałam się natychmiast, żeby ocieplić trochę atmosferę. Poranny pośpiech nie sprzyja skomplikowanym przepisom, więc sięgnęłam po ten na piernik mojej kuzynki Hanki. Dzieli nas niecały rok, więc wspólne dzieciństwo upłynęło nam na burzliwie okazywanych uczuciach. Radosnych powitaniach, zażartej walce o zabawki i czułych pożegnaniach. W miarę dorastania emocje opadały, żeby przejść do przyjaznych rozmów i wymiany przepisów. Ten na piernik był pierwszym, jaki dostałam. Chyba jest udany, bo wiele moich koleżanek, którym go przekazałam, piecze ten piernik /hej, Magda!/ nie tylko na co dzień, ale także na Święta.

"Łatwy piernik Kuzynki Hanki"

- 4 jajka
- 10 łyżek cukru
- 1/2 kostki tłuszczu
- 1/2 powideł
- 40 dag mąki
- 3 łyżeczki cynamonu /ew. przyprawa do piernika/
- 1 szklanka mleka
- 3 łyżki kakao
- 2 płaskie łyżeczki sody

W mikserze ucierać tłuszcz z cukrem, dodać jaja. Dorzucić mąkę i powidła / powinny być gęste./ Dodać cynamon, mleko, sodę i kakao. Przelać na wysmarowaną, wysypaną formę i wstawić do nagrzanego piekarnika na ok. 175 st. C. Mój piernik był gotowy po 40 min.

I już!

środa, 3 listopada 2010

Kurczak w curry - samo zdrowie.


Najgorzej, jak facet wie lepiej ode mnie, co ugotować na obiad. Tzn. nie jest źle, jeli idzie do kuchni i szykuje ten posiłek. Gorzej, jak za mną chodzi i marudzi. "Dlaczego jemy tak mało potraw z kurkumą? Czytałem, że ta przyprawa to samo zdrowie. Kupiłaś kurkumę? A kiedy zrobisz?"
Pewnie, że kupiłam. Ja jedną, a on dwie. Nie zostało mi nic innego, jak zajrzeć do kuchni włoskiej i znaleźć przepis na kurczaka w curry. Na szczęście danie okazało się smaczne, więc chętnie się podzielę przepisem.

"Kawałki kurczaka z curry"

-dwie piersi kurczaka pokrojone w niewielkie kawałki
- mąka
- olej do smażenia
- 1 biała cebula pokrojona w paski
- 1/2 szklanka koniaku lub brandy
- 1/2 szklanka smietanki
- 1 łyżeczka sproszkowanego curry

Kawałki kurczaka obtoczyć w niewielkiej ilości mąki. Na patelni rozgrzać olej, wrzucić cebulę, krótko smażyć i dodać mięso. Po 3 min. wlać koniak. Niech trochę odparuje, a wtedy dodać śmietanę i curry. Dusić na małym ogniu przez 20 min, częściowo pod przykryciem, żeby sos mógł odparowywać.
Podawać z zielonym groszkiem - rzeczywicie pysznie się komponuje!