poniedziałek, 31 stycznia 2011

Jabłuszka w chrupiącym cieście Kasi


Kto z nas nie lubi, jak przebijając zębami warstwy francuskiego ciasta trafia wreszcie na słodycz jesiennego jabłka? Kasia robi takie rogaliki w kilka minut. Nie oparłam się i schrupałam kilka. Ze szkodą dla figury, zapewne:))
Ale trzeba łapać okazje na smakołyki, prawda?












"Jabłka we francuskim cieście Kasi"

A oto, co powiedziała mi Kasia:

Kupujesz ciasto w Lydl (jest ono zwiniete w rulonik, z jednego wychodzi
okolo 15 ciasteczek).
Jablka pokroic na male plaserki i usmazyc z dodatkiem odrobiny cukru i
cynamonu.
Ciasto kroic w kwadraty, każdy smarowac roztrzepanym jajkiem. Na srodek
ukladac jablka i sklejac rogi do siebie i po bokach.
Ciasteczka uklda się na blaszce wylozonej papierem do pieczenia lub folia
aluminiowa posmarowana tluszczem.
Przed wlozeniem do piekarnika (190 stopni, termoobieg), posmarowac kazde
ciasteczko roztrzepanym jajkiem, aby nadac mu koloru i chrupkosci.
Piec w około 20 minut (az nabiora odpowiedniego, upieczonego koloru).
Po wyjeciu z piekarnika, posypac cukrem pudrem.

Ciasteczka można robic również z kazdym innym nadzieniem (brzoskwinie z
puszki, gruszki z puszki itp. Oby nie było lejace, bo wtedy będę mokre),
jednak wydaje mi się ze z jablkami sa najlepsze.
Smacznego!

niedziela, 30 stycznia 2011

Niewinny kurczak w winnym sosie

Niedzielne południe zbliża się wiekimi krokami, a na lunch wpadają goście. Bardzo mili goście. Przepytałam, co lubią zjeść, a czego nie. Okazało się, że wszystko zjedzą tylko nie curry.. I nic na ostro...
Dobrze, w takim razie zamajaczył mi w pamięci kurczak w winnym sosie. Niby niewinna nazwa, a jednak palce lizać. A dla małolatów spaghetti, na który przepis zaraz odnajdę na własnym blogu. Jeszcze jakiś deser i gotowe!










"Niewinny kurczak w winnym sosie"

- 4 porcje kurczaka/piersi, ja wole podudzia/
- 1 cytryna
- 2 cebule
- 3 ząbki czosnku
- kilka pieczarek pokrojonych w paski
- szklanka czerwonego wytrawnego wina
- 3 łyżki rosołu lub pół kostki rosołowej
- sól, pieprz
- przyprawa prowansalska

Kurczaka przyprawiamy solą, ziołami prowansalskimi, skrapiamy cytryną, odstawiamy. Cebulę kroimy w pióra, czosnek siekamy. Podsmażamy to na oliwie, dodając pieczarki. Wlewamy rosół. Następnie wino i trzymamay wszystko na mrugającym ogniu przez 3-4 min.
Gotowy sos przelewamy do garnka, a na patelni podsmażamy kurczaka do zrumienienia. /Na nowej oliwie/. Przekładamy go do rondla z sosem, razem z tłuszczem od smażenia. Wszystko dusimy, aż mięso będzie miękkie. Ew. doprawiamy.
Najładniej wygląda podane z białym ryżem.

sobota, 29 stycznia 2011

Owocowe z kruszonką, a do tego łatwe;)



No, mówiłam, że grunt to dobre relacje z innymi ludźmi. Renata przyszła na lampkę wina. Ok, na dwie. Razem z formą wypełnioną pachnącą zawartością. Słodkimi owocami posypanymi chrupiącą kruszonką. Na szczęście podzieliła się przepisem, z którego to zrobiła.











"Owocowe z kruszonką"

- 300g owoców / świeże lub mrożone/
- 4 łyżki miodu płynnego
-1 łyżeczka masła
- 1 łyżeczka cynamonu
- 3 łyżki koniaku
- ew. 1 łyżka błonnika jabłkowego/ sklepy ze zdrową żywnością/
Kruszonka:
złota zasada: 2 - 1 - 1 czyli dwa razy tyle tłuszczu co mąki i cukru. Zmieszać razem, kruszyć palcami.

Owoce wrzucamy do rondelka na łyżkę masła / śliwki, wiśnie/, gotujemy 3 min. Dodajemy miód, cynamon, dusimy 5 min. Wlewamy koniak i dajemy błonnik jabłkowy. Można dodać migdały w płatkach, jak ktoś lubi.
Masę wylewamy do formy, posypujemy kruszonką. Wstawiamy do piekarnika na 180st C, pieczemy 15-20 min, do zbrunatnienia kruszonki.

piątek, 28 stycznia 2011

Oszałamiające ciasto Renaty

Mało się mówi o przyjaźni. W dzisiejszych czasach zarabiamy pieniądze, gonimy za przyjemnościami. Dopiero w kryzysowych sytuacjach, kiedy przyjaciele stają w drzwiach z cudownym ciastem i butelką wina rozumiemy, że czegoś bardzo ważnego nie docenialiśmy.
Ale miało być o cieście :). Jest niezwykłe. Delikatne, pachnące i dobrze wilgotne. Nawet po kilku dniach nie straciło swoich zalet - a trudno było je pochłonąć na jedno posiedzenie;)
Trochę pracowite w wykonaniu. Ale czego się nie robi dla przyjaciół:)?







"Oszałamiające ciasto Renaty"

350g suszonych,posiekanych śliwek
250g rodzynek
125g suszonej żurawiny
175g miękkiego masła
175g ciemnego cukru muscovado
175ml miodu
125ml likieru kawowego
2 pomarańcze(sok + starta skórka)
1 łyżeczka przypraw korzennych
2 łyżki kakao
3 jaja
150g mąki
75g mielonych migdałów
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej



1.Podgrzać piekarnik do 150 st.C
2.Do rondla wrzucić owoce,masło,cukier,miód,likier kawowy,sok
pomarańczowy i skórkę,przyprawę korzenną i kakao.Doprowadzić do wrzenia
i gotować jeszcze ok.10 min.na wolnym ogniu-mieszając.Odstawić na 30 min.
3.Po 30 min. dodać rozmącone jaja,mąkę,mielone migdały,proszek do
pieczenia i sodę.Wymieszać dobrze drewnianą łyżką.
4.Wlej ciasto do okrągłej (20cm) formy,wyłożonej pergaminem(nie tylko
spód,ale też 9 centymetrowym paskiem dookoła).Wstaw do piekarnika na 2
godziny.Ciasto w środku powinno się kleić,sprawiać wrażenie lekko
niedopieczonego.

wtorek, 25 stycznia 2011

Krążki waniliowe

I znowu sypie śniegiem za oknem. Balkony zasypane, furtka nie chce się otworzyć. Nawet dla moich przyjaciół wpadających na herbatę. A na takie zimowe popołudnia świetnie pasują krążki waniliowe. Można je pogryzać przy leniwej rozmowie albo maczać w ciepłej kawie... Jedno mnie niepokoi: mój pies ma je w wyraźnej pogardzie ;)












"Krążki waniliowe"

- 25dag mąki
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- buteleczka zapachu waniliowego
- 8 dag cukru
- 1 jajo
- 12,5 dag masła

Mąkę wsypać do miski. Dodać proszek, cukier, zapach i jajo. Masło posiekać nożem, dodać do mąki. Zagnieść szybko ciasto, schować do lodówki na kilka godzin. /Jeśli nie będzie się chciało skleić dodać łyżkę wody bądź śmietany/.
Wałkujemy na posypanej mąką stolnicy. Szkanką wykrajamy krążki, z których kieliszkiem możemy wykroić środki.
Na wyłożonej papierem blasze układamy ciastka i pieczemy je 8-10 min przy 180 st C.













poniedziałek, 24 stycznia 2011

Całuski:)

Nazwa zachęcająca... a kryją sie pod nią marengi, czyli bezy. Do tego z czekoladą. Zawsze podchodziłam z pewnym dystansem do domowego wypieku bezów. A to ciągnęły sie w środku po upieczeniu, a to pachniały spalenizną. Ale całuski udają się w sam raz. I są rozkosznie słodkie ;) W każdym razie w zastraszającym tempie zniknęły dzisiaj z talerzyka...












"Całuski"

- 10 dag cukru
- 2 białka
- 1 łyżka kakao w proszku
- 5 dag startej twardej czekolady

Białka ubijamy w wysokim naczyniu na sztywną pianę. Pod koniec dodajemy cukier, potem kakao. Na końcu startą czekoladę, którą delikatnie mieszamy z pianą.

Blachę wykładamy papierem do pieczenia. Nakładamy łyżką niewielkie porcje, mniej więcej wielkości włoskiego orzecha. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 140-150 st C. Pieczemy do pół godziny.

niedziela, 23 stycznia 2011

Świąteczna nalewka

Zrobiłam szybko zdjęcie, bo nalewka się kończy. Okazała się wyśmienita, choć ukryta pod nazwą "wigilijna". Pewnie dlatego, że w jej skład wchodzi sporo pachnących korzeni. Dla mnie mogłaby sie nazywać "Świąteczna" i stanąć na wielkanocnym stole. Miała takie powodzenie, że zostało kilka kropli na dnie.... A jest jeszcze chwila, żeby przygotowac ją na kolejną, większą okazję...











"Świąteczna nalewka"

-1/2l spirytusu
- 2 szklanki wody
- 1 szklanka cukru
- 5 goździków
- 3 ziarna kardamonu
- 100g suszonych śliwek
- kawałek kory cynamonu

Robimy syrop, rozpuszczając cukier w przegotowanej, gorącej wodzie. Śliwki i przyprawy wrzucamy do słoja. Owoce kroimy uprzednio na paski. Zalewamy syropem oraz spirytusem. Zamykamy i odstawiamy na miesiąc. Następnie filtrujemy i przelewamy do butelek, najlepiej na pół roku. Warto poczekać ;)

Chleb aniołów

Piękna nazwa dla tego drożdżowego ciasta splecionego w zgrabny precel... Ale cóż. Zaraz z wizytą przyjdzie Raphaela... Ma już dwa lata i lubi słodkie przysmaki Najlepiej takie, które dobrze trzymają się małej ręki i dają donieść do buzi nie tylko jej, ale i jej mamy... Pomyślałam więc, że dobrze upiec coś, co przy okazji nie kruszy się tak bardzo... ;) Zwłaszcza, że zepsuł mi się w domu piec i do poniedziałku grzeję się tylko w ogniu miłości własnych dzieci :))) I przy piekarniku!









"Chleb aniołów"
- 1 kg pszennej mąki
- 6-7 dag świeżych drożdży
- dobra szklanka ciepłego mleka
- 20 dag cukru
- 250g masła
- 5 żółtek
- 2-3 łyżeczki spirytusu/bądź innego alkoholu/
- paczuszka zmielonych migdałów bądź w plasterkach

Ja to zrobiłam w malakserze. Wsypałam mąkę, wkruszyłam drożdże i posypałam je łyżką cukru. Zalałam mlekiem /ciepłym/ odczekując dobry kwadrans. Wsypałam resztę cukru, dodałam żółtka. Włączyłam mikser najpierw na szybkie, potem wolniejsze obroty. Dodałam alkohol i migdały. Rozpuściłam masło, wlałam do masy.
Gotowe ciasto należy odłożyć do wyrośnięcia. Potem wziąć stolnicę i wyrobić na niej długi wałek. Blachę do pieczenia wyłożyć papierem, ułożyć na niej ciasto formując kształt precla. Odczekać ponownie, aż urośnie. Wstawić do piekarnika nagrzanego na180-200 st C i piec ok. 25 min. U mnie tyle wystarczyło. Po wyjęciu posypać cukrem pudrem i gotowe.

sobota, 22 stycznia 2011

Szybciutka zupa z zielonego groszku




Przyznaję, że tym przepisem dzielę się niechętnie. Był moim "popisowym", kiedy przychodzili goście. Łatwy, szybki, a jedzący zupę smakowali, mlaskali i mówili: "Słuchaj, jaka dobra zupa z tego groszku". Ale cóż. Moja ulubiona Ania P. napisała do mnie wprost, że przepis mam podać, bo jej dzieci jadły zupę u mnie, a teraz chcą jeść ją w domu. Nie umiem odmawiać. Prosisz - masz!










"Zupa z zielonego groszku"

- 1 l wody
- 2 kostki rosołowe z kurczaka
- duża puszka zielonego gorszku
- 3/4 szklanki kremówki
- 1 żółtko
- biały pieprz

Gotujemy litr wody. Do wrzątku wrzucamy kostki, wlewamy zawartość puszki z groszkiem. Czekamy kwadrans, wyłączamy ogień. Po krótkim przestudzeniu miksujemy zawartość garnka.
W kubku mieszamy widelcem kremówkę z żółtkiem, ostrożnie wlewamy do zupy. Pieprzymy, ew. dosalamy do smaku. Zupy nie wolno zagotowywać po raz drugi, bo jajo się zwarzī.
Poza tym jest kremwo-jedwabista i smakuje wybornie. Można podać z groszkiem ptysiowym lub łezką śmietany dla ozdoby.

środa, 19 stycznia 2011

Czerwony sos bazowy Andrzeja



Andrzej jest smakoszem. Rewelacyjnie gotuje. Czułam się zażenowana, kiedy w porze obiadowej przetrząsał moją pustawą lodówkę. Podrapał się po nosie i zaproponował, że zrobi mi sos z pomidorów, który będzie bazą wypadową dla różnych późniejszych kombinacji. Z warzywami, mielonym mięsem. A spokojnie może stać przez trzy dni w chłodzie. No i jemy ten sos. Razem z chłopcami. Już trzeci dzień. Naprawdę nie narzekam ;)!








"Sos Andrzeja"

- puszka duża pomidorów bez skórki
- opakowanie przecieru pomidorowego
- łyżka mąki
- zioła prowansalskie
- cebula
- 2 ząbki czosnku

Na łyżce oliwy robimy zasmażkę mąki. Najlepiej w szerokim rondlu. Wlewamy pomidory z puszki, dodajemy przecier. Po 10 min wcieramy na drobnej tarce cebulę i czosnek. Dodajemy zioła i dusimy kolejne 10 min. Przestudzamy lekko, miksujemy. Sól, pieprz. Gotowe.

niedziela, 16 stycznia 2011

1-minutowe ciasto Patrycji


Heike zapowiedziała się dzisiaj na poranną kawę. Mam upieczone ciasto bananowe, ale jak na niedzielne przedpołudnie, to wydawało mi sie za mało. W panice wyciągnęłam swoje przepisy i znalazłam ten od Patrycji na ciasto 1-minutowe. W praktyce zrobienie zajęło mi ciut więcej, ale niewiele. Śliwki z przepisu zastąpiłam mrożonymi wiśniami i już. W całym domu pachnie pięknie :)










"1-minutowe ciasto Patrycji"

- szklanka cukru
- 2 jaja
-szklanka mąki
-pół kostki stopionego masła
-1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
- zapach
_ świeże lub mrożone śliwki

Owoce przecinamy, drylujemy, układamy na wysmarowanej tortownicy. Posypujemy cynamonem.
Składniki ciasta mieszamy w malakserze, zalewamy nim owoce.
Pieczemy w nagrzanym piekarniku az do zrumienienia. Gotowe :)

piątek, 14 stycznia 2011

Żeberka w marynacie pomarańczowej

Biegałyśmy dookoła wielkiego ronda z fontanną pośrodku. Był wieczór i chciałyśmy się dostać do hotelu, który wyłaniał się od czasu do czasu między budynkami. Próbowałyśmy znaleźć podziemne przejście, bo za przechodzenie w niedozwolym miejscu w Singapurze płaci się wysoki mandat i idzie do więzienia na 3 miesiące. Moja córka powiedziała, że nie ma czasu na więzienie, bo musi wracać na studia. I za nic nie dała się przeciągnąć górą. Utknęłyśmy więc zagubione w podziemiach. Do tego tak głodne, że wciągnęły nas zapachy amerykańskiej sieciówki podającej europejskie jedzenie w Singapurze. Ale żeberka okazały się rewelacyjne!







"Żeberka w marynacie pomarańczowej"

- sok pomarańczowy, najlepiej wyciskany
- sos sojowy
- czosnek posiekany
- sól, pieprz
- dowolna ilość żeberek wieprzowych, pokrojonych w paski

Sok, sos i przyprawy wymieszać ze sobą, dodać czosnek. Żeberka włożyć, wstawić do lodówki na kilka godzin, najlepiej na noc. Piec na ruszcie w nagrzanym do 180st C piekarniku. Przeważnia wystarcza 20-25 min.

środa, 12 stycznia 2011

Rybne Curry po malezyjsku



Co kraj to obyczaj, prawda? Dlatego azjatycki zwyczaj pokazywania palcem ryby, która pluska w akwarium, a zaraz ma wylądować na naszym talerzu, wydaje mi się nieco okrutny. Chociaż czy to aż taka różnica między kupowaniem w sklepie ułożonych na lodzie ryb? A jednak ma się wrażenie osobistej odpowiedzialności za skazanie na unicestwienie innego żyjątka... Może to tylko kwestia przyzwyczajenia.









"Rybne curry po malezyjsku"

-400g białej ryby w kawałkach
- kubek mleka kokosowego
- kubek wody
- 1 łyżka koncentratu tamaryndowego
- 1 łyżka curry
- sok z cytryny
- łyżka koncentratu pomidorowego

Na przyprawową pastę:
- kawalek swieżego korzenia imbiru
- 3 czerwone chili
- 1 cebula posiekana
- 4 ząbki czosnku
- 2 łodyżki trawki cytrynowej /białe części/
- łyżka oleju
- łyżka pasty z krewetek

Pasta: do miksera włożyć wszystkie przyprawy. Zmiksować, dodając olej na końcu.
Na dużej patelni rozgrzać olej. Włożyć pastę i mieszać, dodając curry w proszku. Wlać mleko kokosowe, wodę, koncentrat tamaryndowy. Zostawić na małym ogniu na kilka minut. Włożyć rybę. Dodać koncentrat pomidorowy, sok z cytryny. Posolić, popieprzyć do smaku. Poczekać, aż ryba będzie gotowa.

wtorek, 11 stycznia 2011

Piersi kurczaka po tajsku z bakłażanem


Piersi kurczaka po tajsku
Dzisiaj nie będzie o winie. Choć w kieliszku chlupie pyszne Sauvignon blanc z Nowej Zelandii. Przy 30 stC pysznie smakowało do piersi kurczaka po tajsku. Chociaż ono nam smakowało do prawie każdej kolacji:)))


















"Piersi kurczaka po tajsku z bakłażanem"

- 2 kurze piersi pokrojone w cienkie plastry
- 3 łyżki zielonej pasty curry
- 1 filiżanka mleka kokosowego
- kremówka - będzie na oko
- 1 bakłażan pokrojony w słupki
- liść lemonki
- liść bazylii
- 2 łyżki sosu rybnego
- 1 łyżeczka cukru

Ryż jako dodatek, ugotowany.


Bakłażana podsmażamy na oliwie.
Pastę curry podgrzewamy razem z pół puszki mleka kokosowego i sporą porcją kremówki. Dorzucamy drobno pokrojony liść lemonki i bazylii. Jak się wszystko zagotuje, wrzucamy plasterki kurczaka. Gotujemy krótko. Dodajemy sos rybny i bakłażana. Mieszamy. Gotowe.

Przepis szybki i zaskakująco dobry.

poniedziałek, 10 stycznia 2011

Makaron z curry i wieprzowiną


Jak czasem bardzo różnią się nasze wyobrażenia o świecie od rzeczywistości. Wystarczy wziąć z Singapuru taksówkę, żeby za dobrą godzinę znaleźć się w Malezji. Moja córka bardzo namawiała mnie na taką eskapadę. "Mamo, to blisko, formalności załatwia się na granicy. Zostawmy to miasto. Pójdziemy na małe ryneczki, kupimy lokalne produkty, herbatki...". Już, już chciałam się zgodzić, ale wpadłam na pomysł, żebyśmy najpierw "wyguglały" najbliższe miasto. Kiedy na ekranie wystrzeliły w niebo drapacze chmur upchane gęsto nad wodą, popatrzyłyśmy tylko na siebie. Lokalne ryneczki:)). I poszłyśmy na singapurski makaron.






"Makaron z curry i wieprzowiną"

-paczka suszonego ryżowego makaronu
- cebula
- 2 łyzeczki curry w proszku
- sól
- 1/2 kubka groszku z puszki
- 1/4 kubka wywaru z warzyw
- łyżka sosu sojowego
- 100g pokrojonej w paseczki upieczonej polędwiczki wieprzowej

Makaron zalać w misce gorącą wodą. Po 20 min odcedzić.
Cebulę pokroić na piórka. Rzucić na gorący olej na patelnię, dodać curry , sól i makaron. Następnie wlać wywar warzywny, sos sojowy, wsypać groszek. Wymieszać. Przykryć, dusić chwilę, dodać wieprzowinę.

Zamiast wywaru warzywnego można użyć mleczka kokosowego. Będzie wtedy bardziej "tajlandzko" ;).

niedziela, 9 stycznia 2011

Czerwona pasta curry



Można kupić gotową pastę curry. W tajskiej kuchni odgrywa niepoślednią rolę. Ale przygotowana w domu pachnie inaczej no i też inaczej smakuje. Poza tym balansując ilością przypraw możemy ją przygotować bardziej "pod siebie". A zrobienie jej wcale nie jest skomplikowane.








"Czerwona pasta curry"

- 1 łyżka ziaren kolendry
- 1 łyżka ziaren czarnego pieprzu
- 2 łyżeczki ziaren kminu rzymskiego
- 1 łyżeczka zmielonej gałki
- 10 suszonych chili
- 15 szalotek posiekanych, najlepiej azjatyckich /czerwonych/
- 1 łyżka pasty krewetkowej
- 2 łyżki oleju
- białw części 4 łodyg trawy cytrynowej
- 6 dużych ząbków czosnku posiekanych
- 2 łyżki swieżych korzeni i 2 łodyg świeżej kolendry posiekanych
- 5 listków limetki
- 2 łyżeczki soli
- 2 łyżeczki kurkumy
- papryka do smaku

Na średnim ogniu na suchej patelni prażymy ziarna kminu i kolendry. W moździerzu tłuczemy pieprz i uprażone przyprawy.
Pastę z krewetek krótko podpiekamy w kawałku folii aluminiowej na grillu.
Wszystko miksujemy razem w mikserze na gładką masę, wraz z pozostałymi składnikami.

Pasta nadaje się jako dodatek do mięs czy warzyw, cudownie podnosząc ich smak.

sobota, 8 stycznia 2011

Chruściki czyli faworki



U mojej babci w domu to się nazywało chruściki. Jak pod Wilnem obowiązywało. Od kiedy mieszkam w Warszawie, smażę chruściki, ale kupuję faworki. Inaczej w sklepie najczęściej nie rozumieją, o co proszę. Pod obiema nazwami kryje się to samo. A podaję przepis, który dostałam od kucharza Artura, szefa kuchni jednego z hoteli, tylko niestety nazwiska już nie pamiętam :))).






"Faworki"

- 300g mąki
- 6 żółtek
- 2 łyżki cukru pudru
- 2 łyżki śmietany
- 2 łyżki masła
- 1 łyżka spirytusu
- sól
500g oleju lub smalcu do smażenia
- cukier puder do posypania

Wszystkie składniki mieszamy dbając o jednakową temperaturę produktów. Lekko schładzamy. Następnie wałkujemy na podsypanej mąką stolnicy, wycinamy podłużne paski, przecinamy na środku, przeplatamy i smażymy zanurzone w tłuszczu. Obracamy. Osączamy na papierowych ręcznikach, posypujemy cukrem pudrem. Zjadamy.

piątek, 7 stycznia 2011

Nasi goreng czyli smażony ryż



To był nasz pierwszy dzień w Singapurze. Szłyśmy oszołomione ulicą, przy której stały tylko i wyłącznie wielkie centra handlowe. Do ilu z nich można wejść? W końcu wszędzie są te same sklepy i marki. Szczęśliwie znalazłyśmy boczną uliczkę z niewielkimi restauracyjkami. Na pierwszy posiłek zamówiłyśmy ostrożnie smażony ryż. W stylu indonezyjskiem. Ale i tak smakował inaczej, niż sobie wobrażałyśmy.





"Nasi goreng"

- 800g ugotowanego ryżu, najlepiej z poprzedniego dnia
- 2 cebule
- 3 ząbki czosnku
- 2-3 łyżki oleju
- 1-2 łyżki sambal oelek
- 3 łyżki słodkiego sosu sojowego

Cebulę obrać i posiekać, wycisnąć czosnek. Rozgrzać olej w rondlu, przesmażyć krótko cebulę wraz z czosnkiem. Wrzucić ryż i smażyć ok.10min dodając pozostałe przyprawy.

Danie można urozmaicać dodając warzywa, jak na zdjęciu, albo kraby czy przesmażone mięso. Jest bardzo proste w wykonaniu i naprawdę smaczne.

czwartek, 6 stycznia 2011

Kurczak Tanduri



W Singapurze jest fajne to, że w jednym mieście można znaleźć namiastki różnych krajów. Jest "Mała India", "Mała China", "Mała Arabia". I rzeczywiście, jeśli się tam pojedzie to można odnieść wrażenie, że znalazło się zupełnie gdzie indziej. Kiedy weszłyśmy na obszar zamieszkany przez Hindusów, znalazłyśmy się natychmiast w Indiach. Małe sklepiki, zapachy, bezceremonialnie się nam przyglądający mężczyźni... Wszystko to przypominało wrażenia, jakie pamiętałyśmy z "prawdziwych" Indii. No i restauracyjki. Pachnące kminkiem, kolendrą, imbirem i tym wszystkim co sprawia, że potrawy stają się pikantne. Skusiłyśmy się na kurczaka tanduri... Pewnie dlatego, że można go zjeść dookoła świata, oczywiście w indyjskich knajpkach, więc nazwa była nam znajoma.

"Kurczak Tanduri"

- 4-6 udek z kurczaka
-1 kubek jogurtu
- ćwierć kubka soku z cytryny
- 1/2 posiekanej cebuli
- 4 ząbki czosnku
- 1 łyżeczka utartego imbiru
- 3 łyżeczki ziaren kolendry
- 1 łyżka kminku rzymskiego
- sól
- odrobina papryki w proszku
- szczypta chili w proszku
- czerwony barwnik do potraw - opcjonalnie ;), będzie ładniej

Udka obrać ze skórek, posmarować sokiem z cytryny i zostawić na pół godziny.
Do miksera wkładamy cebulę, czosnek, imbir, kminek i kolendrę. Miksujemy, dodajemy chili, paprykę i jogurt. Ew. barwnik do potraw.
Kurczaka smarujemy pastą jogurtową, przykrywamy i wstawiamy do lodówki, najlepiej na noc, ale choć na 4 godziny.
Piekarnik nagrzewamy do 180stC, kurczaka układamy na ruszcie i pieczemy aż do miękkości.
Podawac z białym ryżem, ładnie kontrastuje :).

środa, 5 stycznia 2011

Krab z chili





Nie sądzę, żebyśmy często serwowali w naszych domach kraba z chili ;). Ale jest to najbardziej znane singapurskie danie, więc muszę o nim napisać. Szczęśliwie owoce morza w Singapurze mają bardzo przystępne ceny, choć krab nigdy nie jest tani. Chyba, że się go spróbuje w takim miejscu jak na zdjęciu. Starym ryneczku zastawionym maleńkimi jadłodajniami. Czy smakował? No tak, choć trudno mi powiedzieć. W wielkiej porcji skorupek było tak niewiele mięsa, że zanim zaczęłam smakować, wszystko się skończyło:)))

"Krab z chili"
- 2 świeże kraby po pół kilo każdy
- pól kubka oleju
- pół kubka mąki
- 1 cebula drobno posiekana
- Kawałek drobno utartego świeżego imbiru
- 3 ząbki czosnku, posiekane
- 4 czerwone chili, też drobno posiekane
- 1/2l sosu pomidorowego
- kubek wody
-1 łyżka octu ryżowego
- 2 łyżki sosu sojowego
- 2 łyżki słodkiego sosu chili
- 2 łyżki brązowego cukru

No nie, mam opory, żeby napisać ten przepis. Żal mi zawsze tych krabów z powiązanymi odnóżami, czekającymi na swoją kolej trafienia do garnka. To tylko ciekawostka, ok?:
Kraby umyć, wyszorować skorupy. Przeciąć na pół i opłukać zimną wodą. Usunąć skrzela i części gąbczaste. Zgnieść odnóża i przednie skrzypce.
Otoczyć skorupy w odrobinie mąki. Smażyć na głębokiej patelni /najlepiej woku/ w rozgrzanym oleju. To samo zrobić z resztą połówek kraba.
Dolać więcej oleju i dodać cebulę, czosnek, imbir i chili. Wlać wodę, sos pomidorowy, sos chili, sos sojowy, ocet i cukier. Przez ok.15 min. Włożyć kraby, gotować na małym ogniu ok. 10min, aż mięso zbieleje.
Podawać z białym ryżem.

wtorek, 4 stycznia 2011

Kurczak w zielonym curry


No tak, to nie było mądre. Robić sobie zdjęcia, z a n i m przyniosą danie. Ale właśnie wtedy miałyśmy chwilę czasu, dzięki czemu za moją córą rozciąga się Singapur. A knajpka była odlotowa. Indochińska, położona nad wodą. Ciepłe, wilgotne powietrze oplatało miasto... Zewsząd dobiegała muzyka, bo czas był świąteczny. Było super, naprawdę. A restauracyjka polecona, z przewodnika. Skusiłam się na kurczaka w zielonym curry...Było warto ;)))


"Kurczak w zielonym curry"

-1 posiekana cebula
-1-2 łyżki zielonej pasty curry/można dostać gotową juz w wielu sklepach/
- puszka mleczka kokosowego
- 1/2 kubka wody
- 1/2 kg kurczaka pokrojonego w niewielkie porcyjki
- 150g fasolki szparagowej
- kilka listków limonki / dla zapachu/
-1 łyżka sosu rybnego
- 1 łyżka soku z limonki
- 1 łyżka brązowego cukru
- drobno posiekane liście świeżej kolendry

Na dużej patelni rozgrzewamy olej. Wrzucamy cebulę i curry, krótko przesmażamy. Dodajemy kurczaka, fasolkę, liście limonki. Wlewamy mleczko i wodę. Czekamy, aż kurczak zmięknie. Dosmaczamy sosem rybnym, sokiem z limonki, cukrem. Tuż przed podaniem posypujemy kolendrą. Najlepiej smakuje z białym ryżem. / Nawet trudno sobie wyobrazić inne połączenie ;)/

poniedziałek, 3 stycznia 2011

Lassi z mango


Tak naprawdę walory mango można docenić w regionach, gdzie jest tak popularne jak u nas jabłka. Dojrzałe pachnie jaśminem i rozpada się w ustach, ledwo pozwalając zatrzymać uciekający sok. Szczęśliwie ostatnie czasy pozwalają nam dostać świeże owoce także w Polsce, czasami o naprawdę niezłej jakości. Najlepiej kupując mango po prostu je powąchać. Jeśli zapach nas powala - kupować ;). Najlepiej mango smakuje w Indiach i tam też się robi z niego lassi. Chociaż okazało się, że równie łatwo jest o ten napój w Singapurze. Moja córka, fanka tego napoju, przeżyła na nim praktycznie cały nasz tam pobyt :)))


"Lassi z mango"

- ok. 200g jogurtu dobrej jakości
- 0,5l świeżej wody
- kubek lodowych kostek
- 2 łyżeczki cukru
- 1-2 owoce mango, obrane ze skórki, pokrojone w kostkę

Wszystko wrzucić do miksera. Czekać, aż napój będzie gładki i pienisty. Rozlać do wysokich szklanek. Przechodzi przez grubą słomkę :)

sobota, 1 stycznia 2011

Zapachy z podróży


Nie wierzę, że chce się komuś dzisiaj gotować. Ja wolę wypić herbatę. Głaszcząc koty, gapiąc się w komputer... Ostatni tydzień spędziłam w Singapurze. Wypadkowa splotu wydarzeń :). Ależ tam mają kuchnię! Niby czubek Malezji, a jaka mieszanka kulturowa. "Mała India". "Mała China". Dzielnica arabska. No i oczywiście pełno europejskich podróbek. Tymi się nie zajmowałam. Biegałam z moją córką od ryneczku do ryneczku, odwiedzałam targowiska. Szczęśliwie Singapur to pewnie najczystsze miasto na świecie. Można jeść wszędzie i wszystko... No to jadłyśmi i piłyśmy. A że jednym z czterech obowiązujących języków jest angielski?... Dowiedziałyśmy się, jak dania przygotowywać. I pewnie w kolejnych dniach się tym podzielę ;)))