czwartek, 14 października 2010

To zabawne, jak nigdy nie można być w życiu czegoś pewnym. Na przykład byłam przekonana, że nigdy nie będę prowadzić żadnego bloga. W końcu piszę książki i w nich mogę się wyżyć na słowie pisanym. Tymczasem pojechałam wczoraj z Edytą, moją - moim- wydawcą na spotkanie z dziećmi w Katowicach. Miałam opowiadać o najnowszej książeczce o Chopinie i grać trochę na fortepianie, dla lepszego jej zilustrowania. Do Katowic - bagatela - ponad cztery godziny jazdy i mnóstwo fotoradarów. Trzeba wytężać uwagę, żeby nie wrócić bez prawa jazdy. Ślepiłam więc po poboczach, a Edyta mówiła. O blogu. Że taki świetny tytuł i że super, iż za chwilę wyjdzie nasza najnowsza książka "Zapach rozmarynu". A ten tytuł świetnie się komponuje z blogiem dla smakoszy. Pachnącym przysmakami i rozmarynem. A ja, oczywiście, natychmiast chwyciłam przynętę. I tak mam tak co roku jesienią. Akurat jestem po kolejnej książce, kolejnym konkursie fortepianowym - oczywiście dla amatorów, a większość nalewek powoli dojrzewa w piwniczce. Została mi do zrobienia jeszcze z żurawin i melona. I tak zaszalałam w tym roku, robiąc nalewki praktycznie ze wszystkiego. Z lawendy, z róży, z głogu, z magnolii!!!.... I kto wie, z czego jeszcze. Racja, jeszcze zrobię z rozmarynu. Podobno doskonała na wszystko, nawet na ból głowy.
Tak czy siak, jesienią odbywam swoje prywatne wakacje. Prawdziwa robota odepchnięta przez lato, a dzieciaki z powrotem w szkole. I raptem odkrywam, że dawno nie gotowałam. No, nie tak naprawdę. Praktycznie codziennie odstawiam jakieś obiadki. Ale kiedy gram albo piszę, jest to bardziej działalność dla zapchania brzuszków. Kiedy czuję się wolna, to w kuchni TWORZĘ.
Dziś, po zachętach Edyty, postanowiłam sobie przypomnieć przepis na ulubione danie mojego środkowego syna, Kamila. Szybkie i wysublimowane w smaku.;)

"Polędwiczki w sosie camembert"

2 polędwiczki
pół sera camembert okrojonego ze skórki
kilka łyżek białego wina

Polędwiczki kroimy w niezbyt grube plastry. Obsmażamy na patelni z obu stron, pieprząc lekko i soląc. Zdejmujemy z patelni, a na pozostały na niej soso-tłuszcz wlewamy wino, a potem dorzucamy ser. Mieszamy do rozpuszczenia. Wkładamy z powrotem mięso, posypujemy delikatnie rozmarynem, gotowe!

Najlepiej podawać z białym ryżem, choć przetestowałam też z kaszą gryczaną. Taki polski akcent. Wyszło całkiem nieźle;).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz