Gruzja... nie wiem, dlaczego wydawało mi się, że jest tak daleko. Kaukaz, granica Europy i Azji... taka "nierealna rzeczywistość". Tak naprawdę to niecałe trzy godziny lotu. I już jest się w innym świecie. Podobno Pan Bóg planował zostawić ten kawałek ziemi dla siebie... Jeżeli brał też pod uwagę stronę kulinarną, trudno byłoby się z Jego wyborem nie zgodzić. Gruzińska kuchnia jest sycąca, ale nie za ciężka. Pachnąca świeżymi ziołami, pod którymi uginają się uliczne stragany. No, cudna jest i basta!
"Kurczak po kachetyjsku"/sacywi/
Tego ze zdjęcia próbowałam w górach, w pensjonaciku niebywałej mistrzyni kuchi, pani Diany.
- 1 świeży kurczak albo filety
- 1/2kg obranych orzechów włoskich
- 4 łyżki stopionego masła
- 3 ząbki czosnku
- 3 male cebule
- łyżeczka zmielonych nasion kolendry
- 2 łyżki mąki kukurydzianej
- łyżka szafranu
- ocet winny biały
- sól
- zmielona papryka
Kurczaka lub filety zalewamy w garnku wodą i gotujemy do miękkości, ale nie za długo. Mięso wyjąć, a bulion ostudzić.
Cebulę i czosnek drobno siekamy, szklimy na maśle. Mieszamy ze zmielonymi orzechami i pozostałymi przyprawami oraz mąką kukurydzianą. Wlewamy ocet i całość przelewamy do bulionu, jakby to wszystko ucierając. Kurczaka wkładamy do garnka, na moment zagotowujemy i ściągamy z ognia. Odstawiamy na kilka godzin i podajemy na zimno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz