Nie wiem, dlaczego Kyoto jest w nazwie... ale podoba mi się calvados. Pachniał pięknie, zanim zmieszałam go z pozostałymi składnikami i kurczakiem. Przez chwilę zrobiło mi się nawet żal... że tak do zalewy go muszę użyć. Ale potrzebowałam butelkę. A miała śliczny kształt; z długą, wysmukłą szyjką...Wracając do kurczaka... naprawdę smaczny, tylko przypaliłam lekko skórkę. Może dlatego, że zamiast cukru użyłam miodu, który się szybko skarmelizował...
"Kurczak Kyoto w calvadosie"
- 1 szklanka calvadosu
- 1/2 szklanki sosu sojowego
- 1/2 szklanki oleju
- 2 łyżki cukru
- 2cm świeżego imbiru
- 1 kurczak, może być poporcjowany
W garnuszku gotujemy wszystkie składniki aż do rozpuszczenia się cukru. Imbir siekamy wcześniej w kosteczkę. Zalewamy tym kurczaka w jakimś naczyniu i wstawiamy do lodówki na kilka godzin, najlepiej na noc.
Nagrzewamy piekarnik. Kładziemy kurczaka na ruszcie albo w naczyniu do zapiekania i pieczemy, polewając od czasu do czasu pozostałą zalewą. Wychodzi delikatny i pachnący :)
uwielbiam calvados!
OdpowiedzUsuńYmmm. rozumiem to ;)
OdpowiedzUsuń