Niełatwo zagrać Mazurki Chopina. Pani od fortepianu mówi, że mają swój pazur i niepowtarzalny styl. Akcent na koniec taktu i takie tam... czasem na drugą nutę;). Charakterne takie. Tu cicho - tam głośno. Tu pomarzyć, tam na ludową nutę. Jakoś mi się to wszystko kojarzy z moją własną nalewką agrestową. Niby słodka, ale nieco cierpka. Mocna, ale lekko złamana. Jak nic pasuje jedno do drugiego :).
/od autora: Chopin nie wypowiadał się w tej sprawie!/
"Nalewka agrestowa"
- 1/2 l wódki
- 1/2 l spirytusu
- 1 kg obranego agrestu
- 40dag cukru
- kawałek laski wanilii
- opcjonalnie ziarno kardamonu
Owoce wrzucamy do słoja, lekko rozgniatamy dłonią i zasypujemy cukrem. Zalewamy wódką i spirytusem. Odstawiamy w słoneczne miejsce na 2-3 tygodnie. Zlewamy przecedzając do butelek i wynosimy w chłodne miejsce na pół roku. Na Nowy Rok będzie gotowe ;)
cholera nie lubię agrestu, ale nalewki wszelkie tak. Jak się przemóc ? :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy Serdecznie
Tapenda
ja tez nie lubie agrestu... Ale nalewka to inna bajka :)
UsuńPróbowałam na Festiwalu Smaku w Grucznie. Bardzo mi smakowała. Może w końcu zrobię swoją:) Dwie nawet były - jedna ciemniejsza. Ciekawe od czego to zależy?
OdpowiedzUsuńChyba od rodzaju agreatu. Ja mam taki, który jest niemal czarny kiedy dojrzeje
Usuń