No i dałam plamę. Z dumą podałam ten atrakcyjny deser, a mój anglojęzyczny przyjaciel podniósł tylko brwi i zapytał:
"a dlaczego z malinami? Wimbledon słynie z truskawek!"
I ma racje, w oryginalnym przepisie były truskawki, a w moim sklepie tylko maliny. Dla mnie prawie żadna różnica. Ale jak wiemy z reklamy, "prawie" może czynić dużą różnicę :).
"Ciasto Wimbledon"
- 6 jaj
- 200g cukru
- sok z 2 pomarańczy
- 150g kaszy manny
-100g truskawek :)
-150 ml bitej śmietany
- ew. lukier do wykończenia
Oddzielamy żółtka od jajek, mieszamy z pozostałymi składnikami mikserem elektrycznym. Ubijamy białka i dodajemy do masy. Przelewamy do wysmarowanej masłem formy i pieczemy 40 min przy 180st C.
Studzimy, przekrajamy na pół. Smarujemy częścią śmietany i układamy truskawki pokrojone w plastry.
Resztą śmietany smarujemy wierzch ciasta i ozdabiamy owocami.
Z malinami czy truskawkami ważne, że prezentuje sie pięknie i na pewno tak samo smakował :)
OdpowiedzUsuńWitam! I zapraszam do udziału w konkursie: http://www.rynek.webd.pl/wakacyjny-konkurs-na-25-urodziny/
OdpowiedzUsuń