
Biszkopt z galaretką był ciastem mojego dzieciństwa. Pojawiał się przy wszystkich rodzinnych okazjach na stole, kusząc odmiennymi koloramy galaretek. Tak u jednej, jak i u drugiej Babci. Może jego prostota i lekkość złamana intrygującą konsystencją przykrycia sprawia, że też i moje dzieci nie odmawiają kawałkowi tego przysmaku. Zwłaszcza, jeśli pod galaretką chowają się zalane owoce.
"Biszkopt z galaretką"
Na małą okrągłą blachę:
- 5 jaj
- 3/4 szklanki mąki pszennej
- 2/3 mąki ziemniaczanej
- niepełna szklanka cukru
- łyżeczka proszku do pieczenia
- masło do wysmarowania formy
- zapach migdałowy
- opakowanie lub dwa galaretki
/Można użyć tylko mąki pszennej, ale przy zmieszaniu tych dwóch ciasto ma fajniejszą konsystencję./
Najwięcej pracy jest z przygotowaniem produktów, samo ubijanie to pestka:).
Mąki wsypujemy do miski i mieszamy razem z proszkiem do pieczenia.
Jaja rozbijamy. Białka wrzucamy do garnka, w którym będziemy je ubijać, żółtka np. do filiżanki. Formę smarujemy masłem i wysypujemy mąką bądź bułką.
Białka ubijamy na najwyższych obrotach. Jak zaczną gęstnieć dodajemy naprzemiennie żółtka i cukier. Na końcu kilka kropli zapachu. Kiedy masa jest gęsta i puszysta mieszamy ją łyżką, bardzo delikatnie z mąką. Wlewamy do formy i wstawiamy do nagrzanego na 180 st C piekarnika. U mnie było gotowe po 25 min, trzeba sprawdzić patyczkiem.
Galaretkę gotujemy wg przepisu i studzimy.
Kiedy ciasto wystygnie, można je nasączyć. Moja Ciocia Isia szykowała przeważnie kilka łyżek mocnej herbaty, wciskała kilka kropli soku cytrynowego, słodziła i rozlewała łyżeczką po powierzchni ciasta. Jak miała lepszy humor, to po prostu kropiła wszystko koniakiem lub brandy ;).
Kiedy galaretka zaczyna ęstnieć - a trzeba złapać ten moment - wylewamy ją na biszkopt i grzecznie czekamy, aż proces jej krzepnięcia się zakończy. No i gotowe!